O walnych zgromadzeniach spółki publicznej (i prawnikach) słów kilka

Z samego brzmienia feralnego przepisu wynika, że każde walne zgromadzenie spółki publicznej powinno być transmitowane w czasie rzeczywistym. Koniec i kropka.

Publikacja: 02.06.2020 11:56

Zofia Wojciechowska aplikantka adwokacka, ALTO Legal Orczykowski sp. k

Zofia Wojciechowska aplikantka adwokacka, ALTO Legal Orczykowski sp. k

Foto: TOMASZ BONIECKI

Felieton to taka forma literacka, która z samej swej istoty zakłada przedstawienie osobistego punktu widzenia autora. Uważam za stosowne przypomnieć o tym, gdyż ten felieton będzie bardzo osobisty, a ponieważ będzie nawiązywał do działań różnych osobistości, niedobrze byłoby o tym zapomnieć.

W II połowie marca ustawodawca podjął się karkołomnego wręcz zadania uchwalenia przepisów, które ratowałyby naszą koronawirusową rzeczywistość. Mowa rzecz jasna o tzw. Tarczy 1.0, czy też, jak powinno się ją prawidłowo nazywać, ustawie z 31.03.2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. 2020 poz. 568). W toku prac nad tarczą ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie, oprócz rozwiązań tymczasowych, także szeregu rozwiązań, które mają już zostać z nami na stałe. Wśród nich znalazła się nowelizacja KSH, której myślą przewodnią było ułatwienie – w czasie pandemii – odbywania posiedzeń organów spółek kapitałowych dzięki wykorzystaniu najnowszych zdobyczy technologicznych.

Powyższe zmiany KSH, jak wiadomo, nie miały rewolucyjnego charakteru. Generalnie pewne formy zdalnego funkcjonowania organów spółek były już w KSH obecne. Jak się jednak szybko po wprowadzeniu kwarantanny okazało, istniejące regulacje zwyczajnie nie wytrzymały próby. Koronawirus stał się więc pretekstem do tego, by do KSH dopisać przepisy, które z praktycznego punktu widzenia już dawno powinny był się tam znaleźć.

Jednym z przepisów, które uległ modyfikacji, był art. 406(5) KSH. Przepis ten dotyczy organizacji walnego zgromadzenia w formie elektronicznej. Po nowelizacji z 31 marca art. 406(5) KSH otrzymał § 4 w nowym brzmieniu: „Spółka publiczna zapewnia transmisję obrad walnego zgromadzenia w czasie rzeczywistym[...]". Jednakże samo pojęcie „transmisji obrad w czasie rzeczywistym" nie było dla tego przepisu nowe. Przed nowelizacją występowało ono w § 1, gdzie była mowa o tym, że udział w walnym zgromadzeniu spółki przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej obejmuje w szczególności transmisję obrad walnego zgromadzenia w czasie rzeczywistym. Wydawać by się więc mogło, że przeniesienie kwestii transmisji obrad § 1 do § 4 ma charakter wyłącznie redakcyjny. Tak jednak nie jest.

Mianowicie według stanu prawnego do 31 marca, jeżeli spółka (także niepubliczna) zdecydowała się na organizację walnego zgromadzenia przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej, to jednym z przejawów takiego zgromadzenia było umożliwienie śledzenia jego przebiegu właśnie dzięki transmisji obrad. Jednak od 31 marca obowiązek transmitowania obrad walnego zgromadzenia – jak się wydawało – zyskał swój własny autonomiczny byt. Sposób ukształtowania art. 406(5) § 4 KSH zdawał się wskazywać, że transmisja obrad w czasie rzeczywistym ma mieć miejsce na każdym walnym zgromadzeniu, nie tylko zorganizowanym przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej, z tym że obowiązek ten został ograniczony tylko do spółek publicznych. I tak już 1 kwietnia pojawiły się pytania od klientów – spółek publicznych, czy jeżeli planowali oni „zwykłe" walne zgromadzenie, to czy też muszą zapewniać transmisję obrad w czasie rzeczywistym? A co w sytuacji, w której ktoś zwołał zgromadzenie w połowie marca z terminem odbycia zaledwie kilka dni po wejściu w życie Tarczy 1.0?

Tutaj zaczęły się schody. Otóż z samego brzmienia feralnego przepisu wynika, że każde walne zgromadzenie spółki publicznej powinno być transmitowane w czasie rzeczywistym. Koniec i kropka. Można by się tu pokusić o podejście celowościowe – nawet, jeżeli planowałaś, droga spółko, walne zgromadzenie „zwykłe", to pozwól swoim uziemionym na kwarantannie akcjonariuszom chociaż obejrzeć, co tam się na tych obradach będzie działo.

Z drugiej jednak strony obowiązek transmitowania obrad został wplątany do artykułu, który poświęcony jest w całości (czyżby?) e-walnym zgromadzeniom. To może jednak powyższa literalna wykładnia nie prowadzi jednak do prawidłowych wniosków? Może to transmitowanie dalej dotyczy tylko walnych elektronicznych, a naszemu ustawodawcy się zwyczajnie zapomniało o tym wyraźnie napisać? To by w sumie było logiczne, przecież nie dali vacatio legis, żeby się spółki mogły chociaż zastanowić, czy do takiej transmisji to trzeba zainwestować w profesjonalny sprzęt audio- wideo, czy wystarczy kamerka w telefonie.

Jak widać, taki niby mało ważny paragraf, a nie dał się wcale łatwo wyłożyć. Opublikowałam więc krótki wpis na ten temat na Linkedinie i dowiedziałam się z dyskusji, która się pod nim wywiązała, od osoby, która blisko współpracowała z grupą projektującą nowelizowane przepisy, że obowiązek transmisji, z racji umiejscowienia przepisu (przyp. wykładnia systemowa) dotyczy tylko e-zgromadzeń. Jednak jeszcze tego samego dnia komentarze te zostały usunięte.

Sytuacja miała dalszy, równie ciekawy ciąg. Otóż 29 kwietnia KNF opublikowała na swojej stronie komunikat, w którym wyjaśniła, że obowiązek transmitowania obrad walnego zgromadzenia w czasie rzeczywistym, nałożony na spółki publiczne, obejmuje tylko zgromadzenia elektroniczne. Nie umiem powiedzieć, jak długo komunikat ten „wisiał na stronie" KNF, ponieważ dziś już go nie ma. Pozostały tylko artykuły prasowe z cytatami i odnośnikami.

A potem w drugiej połowie maja zaczęły pojawiać się liczne artykuły w branżowej prasie prawniczej, omawiające nowelizację KSH z 31 marca. Artykuły pisane przez wybitnych prawników. Artykuły te nie pozostawiły wątpliwości, że transmitować obrady walnego zgromadzenia trzeba zawsze, o ile jest się spółką publiczną oczywiście. Na dzień dzisiejszy więc sprawa wydaje się przesądzona.

Przyznam, że z wielką przyjemnością obserwowałam powyższy proces dochodzenia rynku do prawidłowego rozumienia problematycznego przepisu. Gdybym nie miała zaszczytu w maleńkim chociaż zakresie uczestniczyć w wymianie zdań na ten temat, naprawdę uwierzyłabym, że to był tylko rozdział z kolejnego Grishama. Mimo jednak emocji, jakie sprawa ta we mnie wzbudziła, pozostaje mi tylko życzyć, by w nieco spokojniejszych czasach pisanie prawa obywało się bez wątków rodem z powieści kryminalnej. A spółkom publicznym mogę już tylko radzić, by nabyły dobrą kamerę.

Felietony
Wielka batalia małych spółek
Felietony
Przyszłość rynków kapitałowych w świetle planów Eurogrupy a perspektywa Polski
Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę