Przedstawiciele platform crowdfundingowych spodziewają się, że jeszcze w I kw. 2022 r. w życie wejdzie ustawa dotycząca finansowania społecznościowego, która niesie za sobą ważne zmiany, jak m.in. podwyższenie limitu zbiórki z 1 mln euro do 5 mln euro w 2023 r. czy tablica ogłoszeń. Nowe możliwości rodzą pytanie, czy mniejsze spółki zdecydują się po emisjach crowdinwestycyjnych od razu zadebiutować na rynku głównym GPW, z pominięciem NewConnect.
Kluczowe decyzje platform
Zarówno NewConnect, jak i rynek crowdfundingu udziałowego przeznaczone są dla mniejszych, rozwijających się podmiotów, których skala biznesu nie jest jeszcze duża. Wydaje się jednak, że póki co spółki decydujące się na emisje crowdinwestycyjne to firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju, dlatego inwestycje są bardziej ryzykowne. – Obecnie na rynku crowdfundingowym dominują oferty spółek na bardzo wczesnym etapie rozwoju oraz projekty, które skupiają się bardziej na emocjonalnym wsparciu przedsięwzięcia i mocnym marketingu niż wskaźnikach ekonomicznych. Z naszego punktu widzenia nie należy traktować crowdfundingu jako konkurencji dla tradycyjnych usług inwestycyjnych, a bardziej jako ich uzupełnienie i umożliwienie inwestorom wzięcia udziału w ofertach pre-IPO, do których do tej pory dostęp miała wyłącznie wąska grupa inwestorów – uważa Artur Granicki, prezes Navigator Crowd.
Kolejną przeszkodą dla crowdinwestycji jest także poziom świadomości emitentów korzystających z tej formy pozyskiwania finansowania. – Wielu potencjalnych emitentów w ogóle nie kojarzy crowdfundingu z wejściem na GPW, zakładając, że jest on przeznaczony dla startupów. Na porządku dziennym jest też niezrozumienie pojęcia i procesu IPO, któremu przypisuje się odmienne, nieokreślone konotacje, zastrzeżone dla domów maklerskich. Trudno się zresztą dziwić, bo większość platform przeprowadza emisje oderwane od planów giełdowych, oparte na aktualnej popularności i medialności poszczególnych branż. Poza kwestią reputacji rynku crowdinwestycyjnego występuje również problem braku właściwej wiedzy, co jednak powinno się zmieniać wraz z przyjęciem ustawy o finansowaniu społecznościowym – wyjaśnia Radosław Jeziorski, prezes platformy StockAmbit z grupy notowanego na NewConnect TenderHut.
Jak podkreślają jednak eksperci, rynek crowdfundingu udziałowego czeka poważna rewolucja związana z wprowadzeniem nowych możliwości w ustawie o finansowaniu społecznościowym. Po jej wprowadzeniu to od strategii platform zależeć będzie, w którą stronę pójdzie rynek. – W Navigator Crowd widzimy przyszłość tego rynku nie tylko jako pola do finansowania młodych i bardzo ryzykownych projektów, ale również jako nowe, zinformatyzowane i odformalizowane narzędzie do inwestowania w projekty lepiej przygotowane, dające możliwość zaplanowania perspektywy wyjścia z inwestycji. Warto podkreślić, że rozporządzenie UE wprost nakłada na domy maklerskie obowiązek rozszerzenia zezwolenia o licencję crowdfundingową, w razie gdyby te chciały umożliwić dokonywanie inwestycji przy wykorzystaniu platformy internetowej. W ramach Navigator Crowd pozyskaliśmy w KNF interpretację umożliwiającą nam współpracę z emitentami przeprowadzającymi ofertę publiczną również z udziałem domów maklerskich. Dzięki temu mamy możliwość stworzenia rynku ofert inwestycyjnych pre-IPO i udostępnienia naszych narzędzi również emitentom współpracującym przy emisji z domami maklerskimi – dodał Artur Granicki.
Poszukiwania jakości
Zgodnie z obecnym projektem ustawy o finansowaniu społecznościowym limit emisji podskoczy w listopadzie 2023 r. do 5 mln euro. Taka podwyżka mogłaby przyciągnąć podmioty z innych branż, np. OZE czy nawet budowlanej, co zwiększyłoby konkurencyjność rynku crowdfundingu względem NewConnect. Wydaje się jednak, że problemem nie jest zachęcenie spółek do tej formy pozyskiwania finansowania, lecz raczej poszukiwanie firm z dobrym planem biznesowym. – Z danych KNF oraz raportów branżowych wynika, że co roku rynek crowdfundingowy rośnie o kilkadziesiąt procent. Navigator Crowd otrzymuje co najmniej kilkanaście zgłoszeń emisji miesięcznie, jednak sztuką jest wybranie i wyselekcjonowanie tych najbardziej perspektywicznych firm, dojrzałych i świadomych rynku kapitałowego, a także wyczulonych na potrzeby i interesy inwestorów. Szukamy spółek, przyglądając się ich potencjałowi do wzrostu i atrakcyjności inwestycyjnej, nie skupiając się wyłącznie na firmach B2C (business to consumer – spółki nastawione na sprzedaż produktów klientom indywidualnym), które mają potencjał marketingowy – skomentował Granicki.