Audytor przepytał 50 środkowoeuropejskich banków (w tym dziewięć z Polski) kredytujących przedsięwzięcia deweloperskie, m.in. pod kątem ściągalności należności. Z ankiety wynika również, że 15 proc. umów z formalnego punktu widzenia zostało naruszonych (np. przez złamanie kowenantów, takich jak wartość zabezpieczenia kredytu), jednak ściągalność należności wydaje się niezagrożona.

Bankierzy z innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie mają tyle szczęścia do firm deweloperskich – w krajach bałtyckich tylko 28 proc. kredytów nie jest zagrożonych. Co ciekawe, polscy bankierzy uważają, że wysokość rezerw pod zagrożone kredyty zawiązane przez ich konkurentów jest zbyt niska i na koniec 2010 r. możemy się spodziewać ich wzrostu. Banki w Polsce, w przeciwieństwie do pożyczkodawców z innych krajów, gotowe są zwiększać ekspozycję na rynku kredytów deweloperskich.

Warunki kredytowania są jednak restrykcyjne, takie jak wysoki wkład własny czy ponad 50-proc. poziom wynajmu w momencie udzielenia kredytowania dla przedsięwzięć komercyjnych. Polska na tle innych państw regionu wypada jednak korzystniej, podobnie zresztą jak w przypadku marż kredytów (3–4 proc. ponad trzymiesięczny Euribor dla wysokiej klasy projektu nieruchomościowego) czy wysokości kredytu do wartości całej inwestycji.

Eksperci KPMG zwracają uwagę, że większa otwartość banków na udzielanie wsparcia deweloperom wynika między innymi z problemów ze ściągalnością kredytów zaciągniętych pod zakup gruntów. Zamiast windykacji należności, często niedającej nadziei na odzyskanie całej kwoty, banki wolą pomóc właścicielowi gruntu w sfinansowaniu inwestycji mającej na nim powstać, by w ten sposób przybliżyć perspektywę uwolnienia zamrożonego w ziemi kapitału.