Dlaczego zdecydował się pan sprzedać Rovese swoje spółki posiadające fabryki płytek ceramicznych i ceramiki sanitarnej, sieci dystrybucyjne i posiadane znaki towarowe?
Inwestowałem w tym obszarze od 2008 roku bezpośrednio, ponieważ Rovese ze względu na warunki finansowań nie miało takiej możliwości. Niezależnie od tego był to czas kryzysu i ryzyko inwestycyjne było stosunkowo wysokie. Dziś po zmianie zarządu postanowiliśmy tę sytuacje uporządkować i skonsolidować te podmioty w ramach Rovese. Dalsze równoległe rozwijanie przeze mnie dwóch grup działających w tej samej branży nie ma sensu.
Co może zyskać Rovese, przejmując te aktywa?
Dla rozwoju Rovese kluczowe znaczenie mają rynki wschodnie. Rynek rosyjski jest bardzo perspektywiczny i jednocześnie charakteryzuje się dużymi barierami wejścia. Droga logistyka, cła i utrudnienia importu, zarówno formalne, jak i nieformalne, powodują, że szanse w tej branży mają firmy obecne tam z produkcją. Rovese ma limitowane moce produkcyjne w Rosji, jest to tylko Lira (marka produkowanych wyrobów – red.) ze zdolnościami około 8 mln mkw. płytek. Rovese po tej transakcji będzie mogło dodatkowo produkować 2 mln sztuk ceramiki i około 9 mln mkw. płytek – to radykalnie zmienia pozycję. Niezależnie od tego, te firmy już dziś są powiązane umownie i stanowią prawie jeden organizm.
To tyle o Wschodzie. Jeśli chodzi o Zachód, to Rovese przejmuje dwie marki z wieloletnią tradycją – Meissen (Niemcy) i Pilkington (Wielka Brytania), dwie profesjonalne organizacje dystrybucyjne oraz nieduże moce produkcyjne płytek (3 mln mkw. w Niemczech), ale z ciekawą technologią Hydrotec – Green Tiles. I znowu te firmy się już przenikają – np. Rovese używa marki Meissen, a MK (niemiecka spółka Meissen Keramik – red.) jest wyłącznym dystrybutorem Rovese na rynku niemieckim, Beneluksu, Austrii i Szwajcarii. Te wszystkie umowy były ogłaszane w raportach i mają charakter rynkowy.