W listopadzie 2014 r. doszczętnie spłonęła jedna z hal produkcyjnych Mirandy, spółki zależnej Lubawy mający duży udział w przychodach i zyskach grupy. Nie ucierpiały jednak stany magazynowe, surowce oraz produkty gotowe. Spółka wznowiła działalność w 48 godzin od zdarzenia, natychmiast rozpoczynając proces likwidacji szkód i odbudowę mocy produkcyjnych.
Pierwsza kwota z tytułu odszkodowania wpłynęła do Mirandy kilka tygodni temu (była to zaliczkowa wypłata w wysokości 5,4 mln zł i zostanie uzupełniona do wartości odtworzeniowej o wartości 7,7 mln zł). Po kolejnej transzy łączna kwota wypłaconego do dnia 23. marca odszkodowania wzrosła do 16,75 mln zł. Składa się na to mienie będące własnością Grupy Lubawa (9,78 mln zł, w tym zaliczka na budynek 5,42 mln zł) oraz mienie będące w leasingu (6,97 mln zł).
Otrzymane przez spółkę odszkodowanie przewyższa wartość księgową utraconego mienia, która wyniosła 15,87 mln zł. Jak podkreśla zarząd, zgodnie z warunkami polisy, kwota ubezpieczenia zostanie wypłacona według wartości odtworzeniowej przewyższającej wartość księgową.
Niedawno Lubawa poinformowała, że straty są mniejsze niż pierwotnie sądzono. Wartość księgową utraconych aktywów firma oszacowała na 15,9 mln zł, a rynkową na 27 mln zł. Zaraz po pożarze podano, że może być to odpowiednio 27 mln zł i 35 mln zł.
- Obecnie przez ubezpieczyciela procedowane są jeszcze roszczenia na sumę ubezpieczeniową 3,96 mln zł, ponadto otrzymamy jeszcze ok. 3 mln zł dopłaty do pełnej sumy ubezpieczenia w momencie odtwarzania mienia. Warto również wspomnieć, że w wyniku uprzątnięcia pogorzeliska, odnotowaliśmy przychód w wysokości 0,5 mln zł z tytułu sprzedaży złomu – komentuje Marcin Kubica, prezes Lubawy.