Jednym z powodów stosunkowo dużej podaży papierów były słabe wyniki Radpolu za I półrocze, opublikowane przed sesją. W tym czasie przychody spółki wyniosły tylko 73,6 mln zł, co było wynikiem gorszym o 21,6 proc. w stosunku do zanotowanego w I półroczu 2015 r. Co więcej, firma poniosła prawie 6 mln zł czystej straty, podczas gdy rok wcześniej wypracowała 1,1 mln zł zysku netto. To przede wszystkim efekt gorszej koniunktury w branży. Spadła zwłaszcza sprzedaż wyrobów z segmentu ciepłowniczego i wod-kan-gaz, co było rezultatem braku wystarczającego popytu na rynku. Gorsze były też marże. Jedynie w segmencie energetycznym firma utrzymała przychody na dotychczasowym poziomie. Mimo to i tu marże mocno spadły. Dodatkowo utworzono 4,4 mln zł odpisów aktualizujących wartość zbędnego majątku.
Kolejny powód wyprzedaży akcji Radpolu to naruszenie warunków siedmiu kredytów udzielonych przez mBank o łącznej wartości 110,8 mln zł przez przekroczenie ustalonych wskaźników. – W ciągu roku efektywne zadłużenie zmniejszyliśmy z 63,4 mln zł do 55,4 mln zł. Mimo to odnotowujemy wskaźnik długu netto do zysku EBITDA przekraczający to, co ustaliliśmy z bankiem – mówi Andrzej Sielski, wiceprezes Radpolu. Przyznaje, że rozmowy z mBankiem są trudne. Zarząd dąży do wynegocjowania dla spółki jak najlepszych warunków. Rozmowy mają się zakończyć w III kwartale.
Wreszcie inwestorzy pozbywali się akcji Radpolu z powodu braku w tym roku przesłanek do istotnej poprawy sytuacji w branży, w której działa firma. Wprawdzie zarząd stawia na dalszy wzrost eksportu, ograniczenie kosztów, wdrożenie programu eliminacji strat oraz upłynnienie zbędnych aktywów, ale trudno liczyć, aby te działania doprowadziły do odrobienia strat z I półrocza. – Dramatycznych zmian w sytuacji firmy raczej bym się nie spodziewał, ani na plus, ani na minus. W naszej ocenie rynku nie tracimy, a w takich obszarach jak słupy betonowe czy osprzęt termokurczliwy pozycję na rynku poprawiamy – twierdzi Marcin Kowalczyk, prezes Radpolu. TRF