Po trzech kwartałach 2016 r. deweloperska firma sprzedała 1,76 tys. mieszkań, czyli więcej niż w całym ubiegłym roku, kiedy znalazła nabywców na 1,69 tys. lokali. Jeśli trend z września się utrzyma, Atal może zakończyć cały rok z prawie 2,4 tys. sprzedanych mieszkań na koncie. We wrześniu firma sprzedała 206 lokali.
Ważna dywersyfikacja
– Na pewno solidnie przekroczymy próg 2 tys. mieszkań, ale powtarzam, że nie ścigamy się z nikim, naszym priorytetem jest zachowanie wysokiej rentowności oraz stabilny i bezpieczny rozwój firmy. Jesteśmy praktycznie jedynym deweloperem obecnym we wszystkich największych aglomeracjach w Polsce, a jesteśmy bardziej firmą rodzinną niż korporacją – mówi Mateusz Juroszek, wiceprezes Atalu.
W III kwartale spółka sprzedała pierwsze mieszkanie w Gdańsku, niebawem wprowadzi do oferty projekt w kolejnym nowym mieście – Poznaniu. – Wywiązaliśmy się z zapowiedzi, że Warszawa będzie dla nas jednym z najważniejszych rynków. Widać to już po wynikach – po trzech kwartałach w stolicy sprzedaliśmy 434 mieszkania wobec 623 w Krakowie. Teraz pracujemy nad tym, żeby w ciągu dwóch–trzech lat Trójmiasto znalazło się w pierwszej trójce naszych najważniejszych rynków. W Gdańsku w III kwartale sprzedaliśmy jedno mieszkanie, ale zawarliśmy kilkanaście umów rezerwacyjnych. Liczymy, że w IV kwartale sprzedamy kilkadziesiąt mieszkań – mówi Juroszek.
Wchodząc na nowe rynki, Atal zwiększa skalę działalności i dywersyfikuje ryzyko.
– Duże znaczenie ma to, że w Trójmieście kwestie administracyjne załatwiane są relatywnie szybko. Dla porównania działalność w Warszawie wiąże się teraz z ryzykiem politycznym – jest zamieszanie wokół Biura Gospodarki Nieruchomościami, mówi się o referendum czy komisarzu. To wszystko stwarza dla deweloperów ryzyko dużych opóźnień w uzyskiwaniu zgód itp. Dzięki temu, że działamy na kilku rynkach, ewentualne perturbacje w stolicy nie uderzą w nas tak mocno, jak w firmy skupione tylko tam – podkreśla Juroszek.