Przypomnijmy – wczoraj 28 sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego zdecydowało o odroczeniu uchwały w sprawie sześciu pytań prawnych dotyczących frankowych umów kredytów mieszkaniowych. Zwrócili się do NBP, KNF, RF, RPO i RPD o opinię. Nowego terminu posiedzenia nie wskazano.
- Decyzja, aby ponownie odłożyć na nieokreślony czas wydanie uchwały w sprawach frankowych, wzbudziła wielkie rozczarowanie i żal w środowisku frankowiczów. Uczucia te są zrozumiałe biorąc pod uwagę, że oczekiwania w stosunku do SN były ogromne – komentuje mec. Izabela Libera z kancelarii Libera i Wspólnicy, która reprezentuje frankowiczów.
- Były to oczekiwania na wyrost, a wiele wcześniejszych sygnałów wskazywało na to, że ta uchwała nie będzie w najbliższym czasie podjęta. Niemniej jej brak w żaden sposób nie przekreśla szans na wygraną z bankiem. Dotychczasowe orzecznictwo SN, ale też Trybunału Sprawiedliwości, daje solidne podstawy do tego, aby frankowicze, którzy zdecydują się pójść do sądu, wygrali swoje sprawy. I tak się dzieje w wielu sądach w Polsce, które nie czekając na decyzję SN wydają wyroki unieważniające nieuczciwe umowy kredytowe – mówi Libera.
Jej zdaniem nieważność tych umów może wynikać z wielu podstaw prawnych, a SN miał się zająć tylko częścią z nich. Ocenia, że nie ma co liczyć na ugody z bankami, które „pozwalają odzyskać jedynie ułamek tego, co należy się kredytobiorcom w przypadku stwierdzenia nieważności umowy".
- Pamiętajmy, że w uchwale z 7 maja SN wypowiedział się jedynie co do obowiązku zwrotu przez strony świadczeń nienależnie spełnionych, co oznacza, że kredytobiorca powinien bankowi oddać udostępniony kapitał, a bank powinien zwrócić kredytobiorcy wszystkie wpłacone raty. Jeśli bilans wyjdzie na niekorzyść kredytobiorcy, ten będzie co do zasady obowiązany do zwrotu bankowi brakującej kwoty kapitału – dodaje Libera.