Bardziej atrakcyjne stałyby się zapewne lokaty bankowe (w pewnym stopniu konkurujące z inwestycjami giełdowymi), podrożałyby kredyty. Co gorsza, ponieważ zgodnie z teorią finansów przedsiębiorstwa są warte tyle, ile wynoszą ich przyszłe zyski przeliczone za pomocą tzw. dyskontowej stopy procentowej, to wzrost tej stopy automatycznie prowadziłby do spadku teoretycznej wartości spółek i ich akcji.
Gdyby opierać prognozy na tych czynnikach, to należałoby się spodziewać, że podwyżki kosztów pieniądza doprowadzą nieuchronnie do krachu na giełdach, a w najlepszym przypadku znacznie spowolnią zwyżkę.
W praktyce jednak nad całą serią wymienionych niekorzystnych zjawisk przeważają często inne, pozytywne czynniki. Wynika to stąd, że wzrostowi inflacji, któremu mają przeciwdziałać podwyżki kosztów pieniądza, towarzyszy najczęściej (zdarzają się od tej reguły wyjątki) także poprawa koniunktury gospodarczej (wyższa inflacja to efekt większego popytu w gospodarce).
Jeżeli cykl wzrostu stóp procentowych rozpoczyna się z niskiego poziomu (takiego jak obecnie), to zaostrzenie polityki pieniężnej nie musi natychmiast doprowadzić do ostrego wyhamowania gospodarki (takiego scenariusza wolałyby zresztą uniknąć banki centralne, które stopy podwyższają stopniowo). Jeśli zaś gospodarka nie wyhamuje „z dnia na dzień”, to nie zaszkodzi to również koniunkturze na giełdzie. Sposób działania tego mechanizmu widać było doskonale w ostatniej dekadzie w USA. Gdyby decydujące znaczenie miały wymienione na początku negatywne czynniki, to podwyżkom stóp procentowych powinna towarzyszyć bessa na giełdach lub chociażby długotrwały zastój.
Tymczasem na dłuższą metę stopy procentowe i indeks S&P 500 poruszały się niemal idealnie w tym samym kierunku, co świadczy o tym, że decydująca dla inwestorów była koniunktura gospodarcza (kiedy się poprawiała, Fed reagował podwyżkami stóp w obawie przed inflacją, kiedy zaś słabła, Fed obniżał stopy). Korelacja (statystyczna zależność) między stopami i zmianami S&P 500 nie tylko nie była ujemna, ale była mocno dodatnia (aż 83 proc.).