Wydarzeniem minionego tygodnia była publikacja danych o produkcji przemysłowej – zarówno w Polsce, jak i w USA. Warto przyjrzeć się głębiej, co nowego sierpniowe odczyty wnoszą do gospodarczo-giełdowej układanki. Przemysł co prawda nie jest największym sektorem gospodarki (szczególnie w USA), ale ze względu na zmienność wyników ma decydujące znaczenie dla ogólnej koniunktury.
Zacznijmy od piątkowych danych z polskiego przemysłu. Roczny wzrost produkcji o 13,5 proc. to bardzo dobry wynik. Już czwarty miesiąc z rzędu dynamika utrzymuje się powyżej 10 proc., co jest osiągnięciem, z jakim poprzednio mieliśmy do czynienia jeszcze w okresie boomu w pierwszej połowie 2007 r.
Sęk w tym, że tak świetna koniunktura zdaje się na dłuższą metę mieć niewielkie przełożenie na sytuację na giełdzie. W końcu sierpnia roczna dynamika WIG wynosiła 11,2 proc. i była najniższa od 11 miesięcy, a jednocześnie niewielka w porównaniu ze szczytowym 78,5 proc. w lutym br. Korelacja między dynamiką produkcji i WIG z sześciu kolejnych miesięcy (mniej więcej od takiego czasu „rozjeżdżają się” oba wskaźniki) jest niemal idealnie odwrotna (wynosi minus 94 proc.). Innymi słowy, wzrost przemysłu powoduje niejako spadek tempa zwyżki kursów akcji.
[srodtytul]Skrajne odchylenie od normy[/srodtytul]
Taka sytuacja zarówno z teoretycznego, jak i historycznego punktu widzenia jest anormalna. W całym okresie, za jaki dysponujemy obliczeniami (od początku 1999 r.) sześciomiesięczna korelacja między dynamiką produkcji i dynamiką WIG była na plusie przez 75 proc. czasu. Korelacja poniżej minus 90 proc. miała z kolei miejsce zaledwie w trzech miesiącach (2 proc. całego okresu). W tym kontekście nie ma wątpliwości, że mamy obecnie do czynienia z czymś zupełnie wyjątkowym i bardzo rzadko spotykanym.