Korekta przetaczająca się szeroko przez polski rynek akcji wprowadziła nieco zamętu. Jeszcze na jesieni coraz powszechniejsza stawała się wiara w kontynuację hossy w 2014 roku, teraz pojawiają się już dla odmiany pierwsze pytania: czy to już bessa? Już na wstępie naszych rozważań wypada zgodzić się z niedźwiedziami (których grono zapewne nieco ostatnio się powiększyło), że w porównaniu z wiosną 2013 r. rynek wykonał bez wątpienia kilka kroków na drodze od cyklicznego dołka do szczytu. Już nieraz w ostatnich miesiącach poruszaliśmy zresztą tę kwestię w naszych analizach. Skokowy wzrost wskaźników cena/prognozowane zyski, a jednocześnie wypełnione pod korek akcjami portfele OFE – to zgodne z historycznymi wzorcami oznaki tego, że hossa na GPW nieuchronnie się starzeje.
Byk wystarczająco stary?
Kluczowe pytanie jest jednak takie: czy byk zestarzał się już na tyle, by jego miejsce miał za chwilę zająć wielki niedźwiedź?
Jednym z czynników, które zajmują poczesne miejsce w naszych analizach, są stopy procentowe. Historia pokazuje, że zmiany kosztów pieniądza z pewnym opóźnieniem przekładają się na koniunkturę na rynku akcji. Nie jest jednocześnie tajemnicą, że zmiany stóp są z kolei reakcją Rady Polityki Pieniężnej na bieżące odczyty inflacji. Zobaczmy zatem, co się działo zarówno z inflacją, jak i stopami w okresach, kiedy hossa na warszawskim parkiecie ustępowała miejsca bessie. W trzech ostatnich przypadkach miało to miejsce w maju 2011 r., lipcu 2007 r. oraz marcu 2000 r.
Jak widać na Rys. 1, w każdym z trzech historycznych przypadków wraz ze starzeniem się hossy na GPW następował wyraźny wzrost tempa inflacji w gospodarce. Sprawa jest jeszcze bardziej ewidentna, jeśli spojrzymy na Rys. 2.
W ciągu roku przed końcem hossy na warszawskim parkiecie inflacja przyśpieszała o 1,5–4,0 pkt proc. (a pomijając pierwszy przypadek: o 1,5–2,3 pkt proc.). Widać jednocześnie, że obecna sytuacja zupełnie nie pasuje do tych trzech historycznych przypadków. Nie tylko nie mamy do czynienia z przyśpieszaniem inflacji, ale wręcz przeciwnie – nadal widoczne są tendencje dezinflacyjne. Po chwilowym wyskoku w lipcu tempo wzrostu cen w polskiej gospodarce pozostaje niskie.