Niespełna dwa lata temu Skarb Państwa przeprowadził prywatyzację firmy ubezpieczeniowej PZU. Przy tej okazji resort zapoczątkował program akcjonariatu obywatelskiego, który później stosowany był jeszcze przy ofercie akcji energetycznego Tauronu, Giełdy Papierów Wartościowych, BGŻ oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Inwestor, który kupił maksymalną możliwą liczbę akcji prywatyzowanych spółek w ostatnich pięciu ofertach Skarbu Państwa i nie sprzedawał ich aż do tej pory, jest obecnie ponad 13 proc. na minusie. WIG od momentu prywatyzacji PZU stracił około 5 proc.
Co to jest akcjonariat obywatelski?
Wprowadzając program akcjonariatu obywatelskiego, Ministerstwo Skarbu Państwa chciało ułatwić nabycie przez inwestorów indywidualnych akcji spółek Skarbu Państwa debiutujących na GPW. Cały pomysł polegał na ustalaniu maksymalnego pułapu akcji, na jakie może się zapisać jedna osoba. Przed pojawieniem się idei akcjonariatu obywatelskiego możliwość nabycia akcji prywatyzowanych spółek była bowiem utrudniona. Gracze konkurowali o akcje z dużymi inwestorami instytucjonalnymi. W wypadku atrakcyjnych firm inwestorzy, aby zwiększyć szanse na uzyskanie pożądanej liczby akcji, wspomagali się kredytem. To kreowało sztuczny popyt. Efektem ubocznym były wysokie redukcje zapisów inwestorów indywidualnych. Jak się jednak okazało, również akcjonariat obywatelski nie uchronił przed dużymi redukcjami.
Do tej pory spółki sprzedawane przez Skarb Państwa cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem drobnych graczy. Już pierwszy eksperyment z akcjonariatem obywatelskim okazał się ogromnym sukcesem. Na akcje PZU zapisało się ponad 251 tys. drobnych ciułaczy. Rekord padł podczas oferty GPW. Chętnych było ponad 323?tys. – tak dużo, że potrzebna była 75-proc. redukcja, co oznaczało, że w ofercie publicznej inwestorzy kupili akcje za nieco ponad tysiąc złotych. Najmniejszym zainteresowaniem cieszyły się papiery BGŻ. Zapisało się na nie 76,6 tys. osób. Jednak i w tym przypadku zapisy zredukowano o 79?proc., co przełożyło się na inwestycję rzędu około 1200 zł.
– Spółki sprzedawane przez Skarb Państwa rzeczywiście cieszyły się sporym zainteresowaniem inwestorów prywatnych, na co składało się wiele czynników, m.in. duże wydatki emitentów na nagłośnienie medialne podczas przeprowadzanych ofert. Dodatkowo, upubliczniane spółki były najczęściej dużymi podmiotami o dobrze rozpoznawalnej marce, co w przypadku inwestorów detalicznych wspiera przekonanie o stabilności i pewności, tak bardzo przecież poszukiwanej podczas inwestycji giełdowych – mówi Jerzy Nikorowski, analityk BNP Paribas Bank Polska.
Zarobić na dywidendzie
Osoby, które zainwestowały w każdą z pięciu firm, mogą mieć mieszane uczucia. Ci, którzy liczyli na szybki i duży zarobek pierwszego dnia, nie zawiedli się jedynie na akcjach PZU. Na koniec pierwszego dnia notowań akcje były wyceniane na 360 zł. Cena w ofercie wynosiła 312,5 zł. Takiej przebitki nie udało się uzyskać w przypadku innych inwestycji. Co prawda akcje GPW zyskały blisko 18 proc., jednak duża ilość chętnych i, co się z tym wiązało, duża redukcja spowodowały, że realnie pierwszego dnia inwestorzy zarobili niewiele, podobnie jak w przypadku BGŻ. Akcje JSW były na koniec debiutanckiej sesji warte tyle samo, co podczas IPO. Tauron przyniósł stratę.