Sygnały kupna akcji na GPW (jeszcze) obowiązują

Zbadaliśmy, które ze sprawdzonych na dłuższą metę technicznych sygnałów kupna zostały przekreślone przez ostatnie pogorszenie koniunktury na GPW, a które pozostają aktualne.

Aktualizacja: 17.02.2017 20:30 Publikacja: 28.04.2012 06:00

Sygnały kupna akcji na GPW (jeszcze) obowiązują

Foto: GG Parkiet

Trudno zaprzeczyć, że ostatnie tygodnie przyniosły straty posiadaczom akcji. Wszystko wskazuje na to, że w krótkim horyzoncie czasowym mamy trend spadkowy. Na wykresach indeksów warszawskiej giełdy od połowy marca dostrzec można książkowy układ, na który składają się położone coraz niżej szczyty i dołki.

Pytanie jednak, na ile to krótkoterminowe pogorszenie koniunktury przekreśliło wszystkie pozytywne sygnały techniczne, z jakimi mieliśmy do czynienia w I kwartale. Poniżej analizujemy trzy rodzaje takich sygnałów. Wszystkie z nich są sprawdzone, bo przeszły próbę czasu. Ponieważ w tym roku sytuacja na wykresach poszczególnych indeksów jest wyjątkowo zróżnicowana, pod uwagę bierzemy niemal całą ich reprezentację, żeby uzyskać jak najpełniejszy obraz rynku.

Złote krzyże

Złoty krzyż to popularne określenie sytuacji, w której rosnąca 50-sesyjna średnia krocząca przecina 200-sesyjną średnią. O sygnale tym piszemy w pierwszej kolejności, bo ma on typowo długoterminowy charakter. Nawet jeśli po pojawieniu się takiej wskazówki kursy zaczynają jak na złość spadać, to sygnał zostaje anulowany dopiero wówczas, gdy średnia 50-sesyjna znajdzie się poniżej średniej z 200 dni (czyli pojawi się tzw. krzyż śmierci). Do tego potrzeba oczywiście czasu. Ponieważ od momentu pojawienia się złotych krzyży na wykresach WIG, sWIG80, mWIG40 i WIG-Plus minęło zaledwie parę tygodni, to naturalne jest, że w przypadku żadnego ze wskaźników sygnały kupna nie zostały jeszcze anulowane. Niepokoić może co prawda fakt, że szybsze, 50-sesyjne średnie zaczynają już opadać w kierunku wolniejszych średnich, ale to ciągle zbyt mało, by uznać, że marcowe sygnały przestały obowiązywać.

Złote krzyże to sprawdzone narzędzie. Gdyby można było w praktyce handlować koszykiem akcji zgodnym ze składem sWIG80, to sugerowanie się krzyżami pojawiającymi się na wykresie tego indeksu pozwoliłoby pomnożyć kapitał ponad 10-krotnie w ostatnich dziesięciu latach.

60-sesyjny kanał cenowy

Kanał cenowy to narzędzie o dość tajemniczej nazwie, ale w gruncie rzeczy o banalnie prostej koncepcji. Na kanał składają się dwie linie. Górna linia to nic innego, jak poziom najwyższy od „x" sesji. Dolna linia to poziom najniższy od danej liczby sesji. Jeśli indeks rośnie powyżej górnej linii (a więc wędruje do pułapu najwyższego od zadanej liczby sesji), jest to sygnał kupna. Z kolei sygnał sprzedaży się pojawia, gdy indeks spada poniżej dolnej linii kanału. Oczywiście zarówno górna, jak i dolna linia wraz z upływem czasu przesuwają się na nowe poziomy.

Idea kupowania akcji po ustanowieniu nowych szczytów i ich sprzedaży po sięgnięciu nowych dołków laikom może wydawać się niedorzeczna, ale jest to istota strategii podążania za trendem. W końcu trend wzrostowy to nic innego, jak seria nowych szczytów. Oczywiście jeden z tych szczytów okazuje się tą ostateczną górką, która przechodzi do historii jako kres tendencji zwyżkowej, jednak po drodze mamy jeszcze wiele szczytów, które zostały szybko pokonane.

Istotne jest pytanie, jakie powinny być parametry kanału. Sprawdziliśmy to na bazie indeksu sWIG80. Okazuje się, że w przeszłości najlepiej?sprawdzał się parametr równy 55, co możemy zaokrąglić w górę do 60 sesji (co w przybliżeniu stanowi trzy miesiące). Kierowanie się sugestiami płynącymi z tego narzędzia pozwoliłoby pomnożyć kapitał niemal 18-krotnie przez dziesięć lat.

W tym roku sWIG80 przebił górną linię kanału jeszcze w styczniu, mniej więcej w połowie styczniowo-lutowego rajdu. Na razie sygnał ten nie został przekreślony, chociaż perspektywa taka jest obecnie znacznie bliższa niż dwa czy trzy miesiące temu. Jeśli cofniemy się w czasie o założone 60 sesji, to widać, że punktem odniesienia jest obecnie pierwsza połowa lutego, kiedy sWIG80 niemal każdego dnia powiększał zyski. To oznacza, że dolna linia kanału szybko się podnosi. Obecnie jest już na wysokości 9500 pkt, czyli zaledwie parę procent poniżej obecnego poziomu indeksu. Groźba anulowania sygnału rośnie, ale ciągle jest szansa, że tak się ostatecznie nie stanie.

Bardzo podobna jest sytuacja na wykresach mWIG40 i WIG-Plus. Kiepsko prezentuje się zdominowany przez garstkę dużych firm WIG (a tym bardziej WIG20), który właśnie przeciął dolną linię kanału. Pytanie tylko, czy ten odosobniony przypadek wystarcza do ogłoszenia końca pozytywnej tendencji na całym rynku.

Tygodniowy MACD

MACD to wskaźnik techniczny, o którym obszernie pisaliśmy w piątek w artykule z cyklu „Profesjonalny Inwestor". Za jeden z sygnałów kupna przyjmuje się często wzrost MACD powyżej linii centralnej (czyli powyżej zera). Za punkt wyjścia przyjęliśmy wartości wskaźnika na wykresie w układzie tygodniowym, a nie dziennym, bo tu sygnały tego typu wydają się bardziej wiarygodne na dłuższą metę.

Tygodniowy MACD sygnały kupna na wykresach indeksów WIG, sWIG80, mWIG40 i WIG-Plus wysłał w pierwszej połowie marca. Zgodnie z teorią wskazówki te uznać można za zdezaktualizowane wówczas, gdy MACD spada poniżej zera. W tym kontekście zła wiadomość jest taka, że taki sygnał sprzedaży pojawił się właśnie na wykresie zdominowanego przez duże spółki indeksu WIG. Dobra jest natomiast taka, że chociaż MACD zaczął zniżkować także w przypadku pozostałych wymienionych wcześniej indeksów, to jednak tam nie doszło jeszcze do spadku tego wskaźnika poniżej zera.

Innymi słowy, marcowe sygnały kupna nie zostały jeszcze przekreślone. Mimo słabości w krótkim horyzoncie czasowym, na dłuższą metę posiadanie akcji jest ciągle jeszcze uzasadnione z tego punktu widzenia. Tygodniowy MACD na wykresie sWIG80 pozwoliłby przez dziesięć lat powiększyć kapitał niemal 12-krotnie.

Żaden wskaźnik nie jest idealny, żaden nie daje gwarancji sukcesu. Kiedy jednak stosuje się kilka lub jeszcze więcej sprawdzonych narzędzi, szansa na taki sukces rośnie. Uśrednienie wyników trzech opisanych wskaźników dałoby 13-krotne pomnożenie kapitału przez dziesięć lat, przy jedynie 25-proc. maksymalnym obsunięciu.

[email protected]

Wojciech Dąbrowski, analityk DM?BZ?WBK

Ciężkie czasy nastały dla inwestujących w polskie akcje. Korekta, jaka nawiedziła w kwietniu rynki, przyspieszyła w ostatnim tygodniu, przeradzając się niemalże w panikę podczas poniedziałkowej sesji. Odbicie, z jakim mamy do czynienia od kilku dni, jest mizerne, wyraźnie pokazując, jak nikłe jest obecnie zainteresowanie papierami polskich przedsiębiorstw. Ogólna słabość rynków akcji determinowana jest kiepskim obrazem światowych gospodarek, jaki płynie z najnowszych danych makroekonomicznych. Spadające wskaźniki wyprzedzające koniunktury i powrót obaw o sytuację fiskalną krajów Europy (tym razem głównie Hiszpanii), wyrażający się dynamicznymi zwyżkami rentowności emitowanych przez tamtejszy rząd obligacji, stawiają pod znakiem zapytania możliwości wypracowania dodatniej dynamiki PKB w całym 2012 roku. Odznaczające się najlepszą do tej pory kondycją gospodarki USA i Niemiec również wchodzą w okres spowolnienia, co przełożyło się na wyraźne obsunięcie tamtejszych indeksów giełdowych. Pomimo to sytuacja tych rynków po korekcie spadkowej jest nadal na tyle dobra, by można było mówić o powrocie zwyżek w średnim horyzoncie czasowym, zwłaszcza w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych, gdzie doskonałe wyniki finansowe I kwartału 2012 roku jednoznacznie pokazują zalety globalnej skali działalności. Znacznie mniej przyjemne odczucia mają jednak inwestorzy w naszym kraju, gdzie słabość rynku dosłownie kłuje w oczy. Spadająca aktywność (średnie obroty na sesję w kwietniu na razie są najniższe od ponad roku) wydaje się wyrazem zmęczenia trwającą już osiem miesięcy konsolidacją rynku w obszarze wahań WIG pomiędzy 37 tys. a  42?tys. punktów. Pomimo wysokiej dynamiki PKB polskie akcje nie cieszą się zainteresowaniem zagranicznych inwestorów, co wynika głównie z obaw wystąpienia znacznego spowolnienia aktywności gospodarczej po Euro 2012. W tej sytuacji niewielkie przepływy kapitału są w stanie doprowadzić do silnych ruchów cen akcji, czego przykład mieliśmy podczas ostatniej poniedziałkowej sesji. Rozpoczęty właśnie sezon publikacji wyników nie będzie wystarczającym impulsem dla zagranicznych graczy dla zmiany regionalnej alokacji aktywów, zwłaszcza że nad rynkiem nadal ciąży widmo podaży akcji należących do Skarbu Państwa największych giełdowych spółek. Jednak pierwsze oznaki zmiany podejścia do ryzyka naszego rynku są już widoczne. Silny ruch spadkowy rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich, jaki dokonał się po publikacji rozczarowujących danych o dynamice produkcji przemysłowej w marcu, zdaje się pokazywać malejące znaczenie elementu ryzyka wypłacalności polskiego rządu i wzrost znaczenia zmian realnych i nominalnych stóp procentowych na koszt naszego długu. Spadek ryzyka w postrzeganiu kraju przez międzynarodowy kapitał powinien doprowadzić do zwiększonego zainteresowania polskimi papierami udziałowymi i przełożyć się na zwyżki w okresie najbliższego ocieplenia koniunktury na światowych rynkach akcji.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?