W czwartek poznaliśmy najnowsze dane o wzroście polskiej gospodarki. PKB powiększył się w I kwartale o 3,5 proc. rok do roku. Nawet biorąc pod uwagę nieco lepsze dane oczyszczone z czynników sezonowych, mówiące o wzroście o 3,8 proc., i tak mamy jasny przekaz – gospodarka słabnie. W I kwartale pojawił się nowy dołek trendu spadkowego trwającego od czasu ustanowienia cyklicznego szczytu ożywienia w IV kwartale 2010 r. (+4,7 proc.).
Średnio 6,2 kwartału fazy spadkowej
Z punktu widzenia inwestorów jedno z kluczowych pytań brzmi: jak długo będzie tym razem trwała faza spowolnienia? Wskazówek poszukajmy w przeszłości. Na wykresie rocznej dynamiki polskiego PKB w dłuższej perspektywie (od 1995 r.) widać wyraźną cykliczność, przy czym prognozowanie utrudnia fakt, że poszczególne fazy miały za każdym razem nieco inną długość (nie mówiąc już o zasięgu zmian). Kolejne okresy spadku dynamiki PKB obejmowały odpowiednio: 2, 9, 8, 4 i 8 kwartałów. Jeśli jako podstawę do prognozy przyjmiemy średnią z tych wartości (czyli 6,2), to wniosek jest całkiem optymistyczny – do końca fazy hamowania brakuje już tylko 1,2 kwartału (licząc z tym trwającym obecnie), czyli punktu zwrotnego należy oczekiwać gdzieś na początku III kw.
Te 6,2 kwartału z grubsza pasuje do koncepcji zwanej cyklem Kitchina, według którego w gospodarce można dopatrzyć się 40-miesięcznego powtarzającego się schematu. 6,2 kwartału to prawie 19 miesięcy, a stąd już blisko do 20-miesięcznej fazy spowolnienia według cyklu Kitchina (dolna część wykresu dynamiki PKB prezentuje taki modelowy cykl).
Oczywiście perspektywy wyglądają gorzej, jeśli oczekiwania co do dalszego rozwoju wydarzeń będziemy budować nie na bazie historycznej średniej, lecz na podstawie najgorszego przypadku z przeszłości. Jeśli założymy przezornie, że faza hamowania będzie trwała aż dziewięć kwartałów (czyli tyle, ile w okresie od IV kw. 1996 r. do I kw. 1999 r.), to jej finału można się spodziewać gdzieś dopiero w I kwartale 2013 r.
Nie walcz z trendem
Niebezpieczeństwo polega na tym, że często w przeszłości pojawiał się schemat, według którego finał fazy spowolnienia był najbardziej dramatyczny dla rynku akcji. Tak przykładowo było w 2008 r., kiedy spadek dynamiki PKB początkowo miał spokojny charakter, a potem szybko nabrał dramatycznego tempa. Nie trzeba przypominać, że ta gwałtowność przełożyła się w pełni na rynek akcji. Czyli nawet jeśli założymy, że jesteśmy już znacznie bliżej końca niż początku fazy hamowania wzrostu gospodarczego, to finałowa część tej fazy może jeszcze boleśnie dotknąć inwestorów. W tym miejscu można przytoczyć znane analitykom technicznym założenie, które mówi, że trend będzie kontynuowany dopóki nie pojawią się poważne sygnały jego odwrócenia. Tak też jest teraz. Skoro gospodarka słabnie, to można zakładać, że osłabnie jeszcze bardziej, zanim zacznie się podnosić.