Czerwcowy wzrost kursów dużych spółek zaczął nieco tracić impet. Podczas gdy do połowy miesiąca WIG rósł niemal bez przerwy, to ostatnio zaczęły się pojawiać regularne korekty. Na razie jednak korekty te pozostają o tyle pod kontrolą byków, że po ich zakończeniu udaje się podciągnąć indeksy na nowe maksima fali zwyżkowej.
Ze względu na gwałtowność niedawnego zwrotu na rynku warto przenieść analizę w jeszcze bardziej krótkoterminowy wymiar. Spójrzmy na wykres WIG przez przysłowiową lupę, czyli w skali 60-minutowej. W takim powiększeniu jasne staje się przykładowo, że czerwcowa fala zwyżkowa wystartowała z formacji podwójnego szczytu. To sugeruje, że teraz analogicznie należy bacznie obserwować wykres pod kątem ewentualnej formacji szczytowej, czyli układu technicznego, który zapowiadałby odwrócenie trendu z powrotem na spadkowy (oczywiście w krótkim terminie). Na razie takiej formacji jeszcze nie ma. Pojawianie się coraz częstszych korekt może co prawda grozić ukształtowaniem się np. głowy z ramionami, ale na razie scenariuszem bazowym jest kontynuacja czerwcowej fali wzrostowej.
Cel tej zwyżki staje się dość oczywisty po odłożeniu lupy i przyjrzeniu się wykresowi WIG w skali dziennej. Teoretycznie fala zwyżkowa ma za zadanie podnieść indeks do szczytu z połowy marca, który wraz z górką z końca sierpnia ub.r. stanowi górną granicę średnioterminowego trendu bocznego. O ile krótkoterminowa zwyżka okaże się faktycznie tak silna, to właśnie tam rozegra się decydująca walka. Swoją drogą trend boczny trwa już prawie 10?miesięcy – przypomina się męczące udeptywanie dna z okresu od jesieni 2001 r. do wiosny 2003 r.