Niestety, notowania giełdowe wskazują, że na szczycie eurogrupy inwestorzy nie będą zwycięzcami. Wczoraj traciły indeksy akcji europejskich parkietów, z niemieckim DAX na czele.

Paliwa dla wzrostów nie dostarczyły czwartkowe dane z europejskiej gospodarki. Wskaźniki koniunktury gospodarczej w strefie sugerują dalszą recesję, a – co najbardziej niepokojące – silnie spadają indeksy nastrojów w przemyśle. Jednak największym cieniem na notowaniach kładły się także oczekiwania graczy giełdowych co do rozstrzygnięć na szczycie eurogrupy. Przywódcy europejscy – choć publicznie deklarują chęć porozumienia – w praktyce coraz silniej okopują się na swoich pozycjach. Kanclerz Angela Merkel dość jasno dała do zrozumienia, że bez większej kontroli nie widzi możliwości „uwspólnotowienia" długów. Stąd też większość kart, które leżą na stole – a jest ich niemało: euroobligacje, unia bankowa, możliwość interwencji na rynku wtórnym przez ESM – przynajmniej na razie będzie musiała poczekać. Propozycje Niemiec dotyczą sedna źródeł problemów, które trapią Stary Kontynent: braku konkurencyjności gospodarek i nadmiernego zadłużenia. Jakkolwiek są one lekarstwem, które będzie potrzebowało lat, żeby zacząć działać, a kryzys strefy euro rozgrywa się tu i teraz.

Wczoraj w ciągu dnia rentowności hiszpańskich 10-latek ponownie przekroczyły 7 proc. Jest to poziom, który wcześniej pogrążył Grecję, Irlandię i Portugalię. Problemy Hiszpanii to obecnie największe ryzyko systemowe strefy euro. Jeżeli europejscy politycy sami nie zdecydują się na radykalne decyzje, zapewne już w najbliższych dniach zmuszą ich do tego rynki.