Jak wynika z comiesięcznego sondażu Bank of America-Merrill Lynch, pod koniec czerwca stratedzy zalecali inwestorom, aby 49,3 proc. proc. kapitału trzymali w akcjach, w porównaniu z 50,1 proc. miesiąc temu. Odsetek ten znalazł się poniżej 50 proc. po raz pierwszy od 1997 r.
„Wall Street wieszczy śmierć rynku akcji" - zatytułowała notkę z komentarzem do wyników sondażu Savita Subramanian, główna strateg amerykańskiego rynku akcji w BofA-ML. Jak zauważyła, eksperci są dziś bardziej pesymistyczni, niż w najgorętszej nawet fazie kryzysu finansowego.
Paradoksalnie, to może być dobra wieść dla inwestorów. – Biorąc pod uwagę kontrariańską naturę tego wskaźnika, brak optymizmu na Wall Street jest zachęcający – napisała Subramanian. Według niej, gdy stratedzy zalecają znacznie niższą alokację kapitału w akcje niż średnio w długim terminie (60-65 proc.), akcje będą drożały, a jeśli zalecają alokację znacznie wyższą, akcje będą taniały.
Ta kontrariańska interpretacja opiera się na założeniu, że uczestnicy Wall Street mają tendencję do zachowań stadnych, co wyolbrzymia trendy. Gdy pojawiają się powody do obaw, akcje zniżkują poniżej poziomu uzasadnionego tymi obawami. Skrajny pesymizm może w tym kontekście oznaczać, że akcje są wycenione bardzo atrakcyjnie i wkrótce znajdą się na nie amatorzy. Z kolei skrajny optymizm sugeruje, że wyceny wkrótce zostaną wywindowane do nieuzasadnionego poziomu, po czym czeka je przecena.
Zdaniem Subramanian, ostatni odczyt wskaźnika Bofa-ML sugeruje, że indeks S&P 500 w ciągu 12 miesięcy może skoczyć o 22 proc., do 1665 pkt. Byłoby to jego nowe, historyczne maksimum.