Sam raport? W dwójnasób zły. To była z punktu widzenia rynków akcji najgorsza wersja raportu, co sprawiło, że reakcja rynków była widoczna i być może potrwa ona nieco dłużej. Po pierwsze, liczba etatów w sektorze pozarolniczym wzrosła mniej niż się tego spodziewano. Co gorsza, dane były w najlepszym razie zbliżone do prognoz sprzed tygodnia. Tylko, że w trakcie tygodnia oczekiwania rynku zmieniły się. Wpłynęły na to publikacje wskaźników ISM czy czwartkowa wartość szacunku zmiany liczby etatów w sektorze prywatnym, jaką przygotował ADP. Było więc rozczarowanie, co już działało na rynku negatywnie. Problem w tym, że to rozczarowanie było za małe, by rynki zaczęły antycypować podjęcie przez Fed kolejnych działań stymulacyjnych. Tu tkwi drugi problem. Dane były słabe, ale jednocześnie za mocne, by uznać, że wdrożenie luzowania ilościowego to tylko kwestia czasu. Tym samym, popyt nie miał się o co zaczepić. Ci, którzy oczekują na działania Rezerwy Federalnej, w najlepszym razie wstrzymali się z aktywnością, a sądząc po zaistniałej przecenie, część z nich postanowiła wyjść z rynku.
Publikacja sugeruje, że lipcowe posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) zakończy się pozostawieniem parametrów polityki pieniężnej bez zmian. Ostatnia decyzja o przedłużeniu operacji Twist jest na tę chwilę wystarczająca i nie ma argumentów, by już teraz podejmować bardziej radykalne działania. Kolejne posiedzenie FOMC odbędzie się w połowie września i tu już sprawa jest otwarta. Wtedy będziemy znali dane z rynku pracy za lipiec i sierpień. Jeśli będą się pogarszać, Ben Bernanke może poinformować o nowym programie luzowania ilościowego. W tej chwili taki scenariusz nie jest scenariuszem bazowym. Rynek pracy musiałby się wyraźnie pogorszyć.