Miniony tydzień na warszawskim parkiecie należał do niedźwiedzi. Indeks WIG w pewnym?momencie znalazł się najniżej od połowy września. Nie udało mu się utrzymać powyżej?ważnych dla krótkoterminowych graczy poziomów wsparcia, jakie wskazaliśmy przed tygodniem, czyli lokalnego dołka z 26 września (43294 pkt w ujęciu intraday) i położonej nieznacznie niżej dolnej granicy luki hossy (zwanej z uwagi na okoliczności towarzyszące jej powstaniu „luką QE3").
Czy wszystko to oznacza definitywny koniec średnioterminowego trendu wzrostowego rozpoczętego w czerwcu,?czy można co najwyżej mówić o przedłużającej się korekcie? Dla pesymistów argumentem może być fakt, że WIG przełamał linię trendu poprowadzoną po trzech lokalnych dołkach. Na dobrą sprawę można by tu jednocześnie doszukiwać się wybicia w dół z klina, którego dolnym ramieniem jest wspomniana linia trendu.
Optymiści też mają jednak pewne argumenty w garści. Przede wszystkim WIG mimo postępującej krótkoterminowej korekty jest nadal sporo powyżej górnej granicy trwającego ponad rok trendu bocznego, z którego indeks wybił się w połowie września.
Dopóki WIG jest powyżej tej kluczowej granicy (42408 pkt w cenach zamknięcia), można trzymać się prostego założenia mówiącego, że bariera ta powstrzyma dalszą przecenę na rynku i wyznaczy kres korekty zniżkowej.
Godne uwagi jest jednocześnie to, że nawet mimo tej korekty polski rynek akcji odzyskuje siłę relatywną względem amerykańskiego S&P 500. Wskaźnik tej siły wspiął się ostatnio na poziom najwyższy od lutego. Tutaj pozytywny trend rozpoczęty w maju wcale nie uległ załamaniu.