Czego południe Europy może się nauczyć od północy

Już nawet MFW przyznaje, że cięcia deficytu budżetowego nie są dobrą strategią walki z kryzysem. Ale cztery północne gospodarki – Estonia, Irlandia, Islandia i Łotwa – zdają się temu przeczyć

Aktualizacja: 14.02.2017 17:31 Publikacja: 08.11.2012 08:00

Estońskiej gospodarce pomogło odbicie w eksporcie, m.in. artykułów elektronicznych

Estońskiej gospodarce pomogło odbicie w eksporcie, m.in. artykułów elektronicznych

Foto: Bloomberg

Ostatni raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego z prognozami dla światowej gospodarki wywołał wśród ekonomistów większe niż zwykle poruszenie. I to nie za sprawą pesymistycznych wniosków, bo tych powszechnie oczekiwano, ale mało znaczącego na pierwszy rzut oka aneksu technicznego. Waszyngtońska instytucja przedstawiła w nim wyniki swoich badań na temat tzw. mnożnika fiskalnego, czyli miary wrażliwości gospodarki na zmiany polityki pieniężnej. Okazało się, że w ostatnich latach ów mnożnik wynosił nie zwyczajowo przyjmowane 0,5, ale od 0,9 do nawet 1,7. Oznacza to, że cięcie wydatków publicznych o np. 1 proc. wartości produktu krajowego brutto powoduje spadek tego ostatniego o 0,9 do 1,7 proc., zamiast 0,5 proc. I odwrotnie: zwiększenie wydatków publicznych prowadzi do nieproporcjonalnie większego wzrostu PKB. A to prowadzi do wniosku, że nie ma lepszej recepty na kryzys gospodarczy niż keynesowska, czyli rozluźnienie polityki fiskalnej. Nic dziwnego, że niczym tonący brzytwy ustaleń MFW uczepiła się Grecja, która w zamian za międzynarodową pomoc musi ciąć deficyt budżetowy. Zresztą dyrektor zarządzająca waszyngtońskiej instytucji Christine Lagarde poszła Atenom w sukurs, opowiadając się za daniem im więcej czasu na doprowadzenie finansów publicznych do porządku. Triumf odtrąbił czołowy keynesista Paul Krugman, który od początku kryzysu namawia rządy do zwiększenia wydatków, aby zrekompensować malejące wydatki sektora prywatnego. Restrykcyjna polityka fiskalna w warunkach impotencji banków centralnych, które wyczerpały swoje możliwości stymulowania gospodarki, to według niego metoda na rozkręcenie depresyjnej spirali. W jej ramach cięcie wydatków publicznych przyczynia się do spadku PKB, wskutek czego rosną deficyt budżetowy i dług publiczny w relacji do PKB, co z kolei zmusza rząd do kolejnych cięć itd.

Radość Greków i broniących ich keynesistów okazała się jednak przedwczesna. Jak bowiem zauważyli dziennikarze „Financial Timesa", wyliczenia ekonomistów MFW?opierały się na wątpliwych przesłankach. Gdyby z grupy 28 państw, które objęli oni badaniami, wyłączyli Grecję i Niemcy, uzyskaliby inne wyniki. Podobnie byłoby, gdyby uwzględnili w tej grupie Estonię i Łotwę, dwa państwa, w których tradycyjna recepta na walkę z kryzysem się sprawdziła.

Portugalia nadzieją Południa

Podczas gdy Grecja i Hiszpania wciąż goszczą na pierwszych stronach gazet, relacjonujących ich pogłębiające się problemy gospodarcze, o tym, że kraje bałtyckie były niedawno w głębokiej recesji, mało kto już pamięta. Tymczasem niewiele było państw, w które globalny kryzys finansowy uderzył tak mocno. W 2009 r. PKB Estonii tąpnął o 14,3 proc., a Łotwy o 17,3 proc. Od szczytu do dołka spadek PKB był jeszcze głębszy. Ale już w II połowie 2010 r. obie gospodarki odzyskały stabilność, a w ub.r. nie było w UE państw, które rozwijały się szybciej. Pierwsza powiększyła się o 7,6 proc., druga o 5,5 proc. Także w tym roku, gdy Grecja piąty rok z rzędu tkwi w recesji, Łotwa i Estonia rosną.

Część ekonomistów wskazuje, że tempo wzrostu bałtyckich gospodarek nie jest aż tak imponujące, gdy weźmie się pod uwagę to, że pod względem poziomu rozwoju wciąż dzieli je od zachodniej Europy spory dystans, który siły konwergencji powinny skracać. Innymi słowy, w bogatszych gospodarkach znacznie niższe stopy wzrostu gospodarczego można uznać za spektakularne ożywienie. W tym kontekście wymienia się głównie Islandię i Irlandię, które znalazły sposób na opanowanie kryzysu bankowego i znów się rozwijają.

– Do tego grona należy jeszcze dodać Portugalię, która naprawdę dobrze sobie ostatnio radzi – powiedział „Parkietowi" Indermit Gill, główny ekonomista Banku Światowego ds. Europy i Środkowej Azji. Gdy się patrzy na prognozy dla tej iberyjskiej gospodarki, trudno w to uwierzyć: według MFW skurczy się ona w tym roku o ponad 3 proc., a w przyszłym o 1 proc. Niewykluczone jednak, że na fali swoich nowych odkryć waszyngońska instytucja tym razem przeszacowała wpływ, jaki na koniunkturę w Portugalii będzie miała restrykcyjna polityka fiskalna. Bo zdaniem Gilla właśnie to, że Lizbona stara się sprostać warunkom międzynarodowej pomocy, wkrótce sprawi, że dołączy ona do grona państw, które wyszły z mroków kryzysu.

Nie ma jednej skutecznej strategii

Cztery północne gospodarki – Estonię, Irlandię, Islandię i Łotwę – wiele łączy, co w dużej mierze tłumaczy, dlaczego wyszły na prostą szybciej niż kraje z południa eurolandu. Ale podobne były też przyczyny ich zapaści. Przed kryzysem finansowym szybki rozwój zawdzięczały wysokiej dynamice eksportu oraz dobrej koniunkturze w sektorach budowlanym i finansowym. Kredytowy boom zawdzięczały głównie napływowi zagranicznego kapitału, co przejawiało się ogromnym deficytem na rachunkach obrotów bieżących (w 2006 r. na Islandii i Łotwie ujemne saldo przekraczało 22 proc. PKB!).

Gdy globalny kryzys sprawił, że strumień kapitału zawrócił, akcja kredytowa w tych krajach gwałtownie ustała. Na rynkach nieruchomości rozpoczął się krach, a jednocześnie na wsteczny bieg przestawił się ich drugi motor rozwoju. Globalna recesja z przełomu 2008 i 2009 r. doprowadziła bowiem do załamania obrotów handlowych. W krajach bałtyckich stopa bezrobocia skoczyła w efekcie do ponad 18 proc., z 5–6 proc. przed kryzysem, na Islandii i w Irlandii nieco mniej. Wszędzie jednak związany z dekoniunkturą spadek przychodów podatkowych sprawił, że kraje te odnotowały pierwszy od lat znaczący deficyt budżetowy. Obawiając się utraty zaufania zagranicznych inwestorów, ich rządy szybko przystąpiły do cięcia wydatków publicznych i podwyżek podatków, co w pierwszej chwili było kolejnym ciosem dla ich gospodarek. Dublin i Ryga miały utrudnione zadanie, bo zdecydowały się ratować za publiczne pieniądze swoje banki, podczas gdy Reykjavik pozwolił im na upadek. Nie miał zresztą innego wyjścia, bo aktywa islandzkich banków 10-krotnie przekraczały tamtejszy. Pod tym względem w najlepszej sytuacji była Estonia, gdzie sektor bankowy jest zdominowany przez zagraniczne instytucje. To tłumaczy, dlaczego jako jedyna spośród tych czterech państw nie musiała korzystać z pomocy MFW i europejskich partnerów.

Stosunek do bankrutujących banków nie był jedyną różnicą w strategii walki tych państw z kryzysem. Islandia zdecydowała się na dewaluację waluty, trzy pozostałe państwa zaś na tzw. dewaluację wewnętrzną, czyli obniżki płac i niektórych cen, oraz na reformy mające zwiększyć produktywność. Irlandia jako członek eurolandu nie miała innego wyboru, Łotwa i Estonia zaś postanowiły bronić sztywnego powiązania swoich walut z euro (dzięki temu Tallin z początkiem 2011 r. przystąpił do unii walutowej; Ryga planuje to zrobić w 2014 r.).

Choć część ekonomistów – m.in. wspomniany Paul Krugman – argumentuje, że islandzkie rozwiązanie było lepsze, wewnętrzna dewaluacja w krajach bałtyckich i w Irlandii też przyniosła efekty. Jak wyliczył Zsolt Darvas z brukselskiego ośrodka analitycznego Breugel, realny spadek jednostkowych kosztów pracy przełożył się na zniżkę efektywnego kursu wymiany ich walut niewiele mniejszą, niż Islandia uzyskała dzięki dewaluacji. W tym ostatnim kraju nominalne osłabienie korony doprowadziło bowiem do wzrostu inflacji, co pociągnęło za sobą wzrost płac.

Małym wcale nie jest łatwiej

Zniżka realnego efektywnego kursu walut wyraźnie poprawiła konkurencyjność eksportową czterech północnych gospodarek. Wszystkim więc w kluczowej fazie ożywienia pomógł eksport. – Tym gospodarkom bardzo pomogła ich otwartość. Jeśli bowiem kraj dużą część swojej produkcji sprzedaje za granicą, to spadek popytu wewnętrznego spowodowany zaostrzeniem polityki fiskalnej i oszczędnością konsumentów łatwiej jest strawić. Oczywiście pod warunkiem, że popyt zagraniczny też nie zamrze – tłumaczy „Parkietowi" Christian Schulz.

Z danych Komisji Europejskiej wynika, że w Irlandii w latach 2009–2011 eksport netto dodawał do tempa zmiany PKB średnio 3,9 pkt proc., a w Estonii aż 4,7 proc. Ale już na Islandii i Łotwie eksport netto miał silny, pozytywny wpływ na ich gospodarki jedynie w 2009 r., gdy kraje te były jeszcze w recesji. To stoi w sprzeczności z wysuwaną przez niektórych ekonomistów tezą, że cztery północne gospodarki nie mogą służyć za wzór do naśladowania dla zadłużonych państw z południa eurolandu, bo są niewielkie, a więc łatwiej znaleźć im zbyt na swoje produkty eksportowe. Tym bardziej że ich ważnymi partnerami handlowymi są kraje, które okazały się w trakcie kryzysu relatywnie stabilne, np. USA i kraje nordyckie. – Wielkość kraju nie ma żadnego znaczenia. To zresztą relatywne pojęcie. Z perspektywy Indii i Chin niemal wszystkie europejskie kraje są niewielkie. A przecież Chiny nie skarżą się na brak popytu na swój eksport – oponuje Gill z Banku Światowego. Zresztą w ub.r. motorem gospodarek Estonii, Łotwy i Islandii był już popyt wewnętrzny. W ostatnim przypadku wyraźnie przyczyniła się do tego polityka rządu, który zaoferował gospodarstwom domowym pomoc w spłacie zobowiązań. Ale w każdym z tych państw znaczenie miała zdecydowana i przejrzysta polityka antykryzysowa władz, która ograniczyła do minimum niepewność konsumentów i firm, która na południu eurolandu hamuje wydatki.

Argument, że wszystkie omawiane kraje są małe, pada też w kontekście wewnętrznej dewaluacji. Może się bowiem wydawać, że w takich warunkach politykom łatwiej jest przekonać społeczeństwo do wyrzeczeń, których ta strategia walki z kryzysem wymaga. – Według mnie większe znaczenie miało to, że te kraje charakteryzują się dość elastycznymi rynkami pracy, wykształconą ludnością i i dużymi zasobami kapitału społecznego – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Ebrahim Rahbari, ekonomista z Citigroup. Jak dodaje, wśród licznych składowych kapitału społecznego, w trakcie kryzysu szczególnie dużą rolę odgrywał niski poziom korupcji i relatywna jednolitość kulturowa północnych społeczeństw.

– Kraje, które wygrały z kryzysem, po prostu zajęły się problemami, które go wywołały. Szybko zabrały się za uzdrawianie finansów publicznych, sektora finansowego, za poprawianie konkurencyjności swoich gospodarek. Problem Grecji sprowadza się do tego, że rząd wydaje więcej niż ma przychodów. Ale teraz słyszy się, że trzeba mu na to jeszcze przez jakiś czas pozwolić, bo w trakcie recesji nie można ciąć wydatków. Państwa, które pokonały kryzys, nie myślały w tych kategoriach – konkluduje główny ekonomista ds. Europy i Azji Centralnej w Banku Światowym.

[email protected]

Podobieństwa i różnice

Konkurencyjność

Kraje z północy Europy, które wygrały walkę z kryzysem, zajmują wysokie lokaty w rankingach konkurencyjności gospodarek. W najnowszym zestawieniu „Ease of Doing Business" Banku Światowego Islandia jest 14., Irlandia 15., Estonia 21., Łotwa 25., Grecja jest 78., a Hiszpania 44.

Poziom rozwoju

Przed kryzysem Irlandia i Islandia należały do najzamożniejszych krajów świata. W 2007 r. PKB na głowę mieszkańca wynosił tam około 60 tys. USD (a licząc zgodnie z metodologią parytetu siły nabywczej około 40 tys. USD). W Estonii i na Łotwie było to zaś odpowiednio 16,4 i 12,6 tys. USD (lub 20,9 i 17,1 tys. USD). To tłumaczy szybsze tempo wzrostu gospodarczego w krajach bałtyckich.

Rynek pracy

Estonia, Irlandia, Islandia i Łotwa charakteryzują się relatywnie elastycznymi rynkami pracy. Podczas gdy w Grecji i Hiszpanii wskaźnik OECD mierzący restrykcyjność prawa pracy sięga 3 pkt (w skali od 1 do 6), to w Irlandii 1,4, a w Estonii 2,4. To sprawiło, że choć w północnych gospodarkach stopa bezrobocia w trakcie recesji mocno wzrosła, to wraz z poprawą koniunktury zaczęła maleć. Na Islandii wynosi dziś niespełna 5 proc., w porównaniu z około 8,5 proc. w połowie ub.r. W Estonii stopa bezrobocia spadła z ponad 20 proc. na początku 2010 r. do około 10 proc. W nieco gorszej sytuacji są Irlandia i Łotwa, ale i tam sytuacja na rynku pracy się poprawia, podczas gdy w Grecji i Hiszpanii wciąż się pogarsza.

Finanse publiczne

Północne gospodarki wchodziły w kryzys z bardzo niskim poziomem długu publicznego, dzięki temu mogły sobie pozwolić na jego znaczący wzrost. Nawet w Irlandii, która postanowiła ratować publicznymi pieniędzmi sektor bankowy, dług jest dziś mniej więcej na poziomie, na jakim w Grecji był przed kryzysem.

Otwartość

Estonia, Łotwa, Islandia i Irlandia to gospodarki bardzo otwarte. W tej pierwszej eksport sięga 112 proc. PKB, w ostatniej 118 proc. PKB. W Grecji to 22 proc., w Hiszpanii 33 proc.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?