Na kasowym w ogóle do testu nie doszło. To sugerowało, że po weekendzie popyt będzie próbował kontynuacji odbicia. Faktycznie, aktywność kupujących w kończącym się właśnie tygodniu była duża. Nie przeszkadzał w zakupach obraz rynków zachodnich, gdzie ceny wcale nie rosły, a z czasem ponowiły spadek. Doszło do tego, że zakupy i podnoszenie cen do szczytu zwyżki miały miejsce w chwili, gdy niemiecki DAX notował nowe minima spadku rozpoczętego we wrześniu.

Rynek polski wykazał się mocą, ale co z tego wyniknie? Daleki byłbym od stawiania optymistycznych prognoz. Mimo wszystko zwyżka cen okazała się za mała, by zmienić układ techniczny rynku w średnim terminie. Wspomniane naruszenie dołka w ostatnim tygodniu, choć tylko na kontraktach, to także sygnał, że podaż szybko nie odpuści. Zwyżkom cen pomagały publikacje wyników finansowych, ale te już się skończyły. Z tego względu trzeba się liczyć z powrotem do normalności, a więc do korelacji z rynkami zachodnimi, a chyba nikt nie ma wątpliwości, że tam rządzi podaż. U nas, po piątkowej konsolidacji, można przyjąć, że popyt być może zdobędzie się jeszcze na jakieś podbicie cen, ale na wiele bym nie liczył. Zmian na rynkach zachodnich długo nie można ignorować, a nas pewnie czeka fala rozczarowania.