Bez Francji nie ma strefy euro. Nie tylko dlatego, że V Republika jest drugą po Niemczech największą gospodarką Europy. To przede wszystkim polityczny filar unii walutowej, kraj, który najmocniej się przyczynił do powstania eurolandu (licząc, że wzmocni to jego pozycję na świecie). Ale jest to również państwo coraz częściej postrzegane przez analityków jako słabe ogniwo strefy euro. Nie tak przegniłe jak Hiszpania czy Włochy, ale mogące w przyszłości sprawić poważne kłopoty. Sygnałem mogło być już pozbawienie Francji przez Moody's we wtorek ratingu AAA. Kłopoty wieszczy też niedawny, 14-stronicowy raport specjalny o francuskiej gospodarce w „The Economist". Wywołał on oburzenie oficjeli z Paryża. I nietrudno zrozumieć, dlaczego. Czytamy w nim: „O ile prezydent Hollande nie pokaże, że jest autentycznie gotowy zmienić kurs, jakim jego kraj podąża od trzydziestu lat, Francja straci zaufanie inwestorów – i Niemiec. Jak przekonały się o tym niektóre kraje strefy euro, nastroje na rynkach mogą zmienić się szybko. Kryzys może uderzyć już w przyszłym roku". Czy naprawdę sytuacja jest aż tak zła?
Cisza przed burzą
Na razie nie widać oznak niepokoju inwestorów sytuacją we Francji. Rentowność francuskich obligacji dziesięcioletnich oscylowała w tym tygodniu w okolicach 2,1 proc. Rok temu było to prawie 3,7 proc. Przez ostatnie kilka miesięcy francuskiemu rządowi udawało się sprzedawać dług o krótkim okresie zapadalności z ujemnymi rentownościami. To znaczy, że inwestorzy teoretycznie byli gotowi dopłacać za możliwość posiadania tych papierów. Francja jest więc bezpieczną przystanią dla inwestorów.
1,8 bln euro – taki poziom przekracza francuski dług publiczny
Śladu strachu nie widać również na paryskiej giełdzie. Jej główny indeks CAC 40 zyskał od początku roku o ponad 8 proc. To mniej niż wzrósł w tym czasie niemiecki DAX (ponad 20 proc.), czy polski WIG20 (około 12 proc.), ale więcej niż londyński FTSE 100 (zaledwie 2,5 proc.) czy też mediolański FTSE MIB (poniżej 1 proc.). Biorąc pod uwagę, że na francuskiej giełdzie żywe były w tym roku obawy przed wprowadzonym w listopadzie podatkiem od transakcji finansowych, zwyżka osiągnięta przez CAC 40 wcale nie jest taka mała, jak mogłoby się wydawać.
Gorzej jest jeśli chodzi o kondycję gospodarki, która balansuje na krawędzi recesji. Co prawda można się pocieszać, że francuski PKB wzrósł w trzecim kwartale o 0,2 proc., choć prognozowano, że się nie zmieni, to jednak perspektywy na nadchodzące miesiące są dosyć kiepskie. Pod tym względem Francja, w odróżnieniu od Niemiec, nie wyróżnia się pozytywnie na tle reszty strefy euro.