To nie koniec hossy na rynku surowców

Analitycy Citi ostrzegają: „dobiegł już końca surowcowy supercykl”. Tym razem eksperci mogą się jednak mylić

Aktualizacja: 13.02.2017 23:48 Publikacja: 26.11.2012 13:00

To nie koniec hossy na rynku surowców

Foto: Bloomberg

Jak zwykle pod koniec roku pojawia się coraz więcej raportów analizujących to, co było w globalnej gospodarce mniej lub bardziej istotne w kilkunastu minionych miesiącach. Są również takie, i te są oczywiście dla inwestorów ciekawsze, które na podstawie przeszłych wydarzeń i tendencji prognozują koniunkturę na najbliższe lata. Sporo takich analiz dotyczy rynku surowcowego.

Koniec supercyklu?

Na przykład analitycy Citi skonstatowali właśnie jednoznacznie, że „dobiegł już końca „supercykl", czyli okres wzrostu na rynku surowcowym, który był możliwy dzięki industrializacji krajów azjatyckich, w szczególności Chin. Benchmarkowy indeks surowcowy S&P GSCI Spot Index wzrósł czterokrotnie od 2001 do 2011 roku. W mijającym roku wskaźnik ten zyskał mniej niż 1 proc.

Prawdopodobnie nie powtórzy się już hossa cenowa na rynku surowców. Z tym można się zgodzić, bo ceny te od szczytu z 2008 r. spadły w o wiele mniejszym stopniu, niż wzrosły od początku XXI wieku. „Ceny surowców nie będą już mocno rosły i to nawet pomimo tego, że środki stymulujące ze strony banków centralnych będą wspierać wzrost gospodarczy, co powinno przekładać się na popyt w 2013 r." – napisano w raporcie Citi. „Jest teraz jasne, że supercykl na rynku surowców dobiegł końca. Długie pozycje na rynku surowcowym nie przyniosą już zysków notowanych w latach 2002–2008. Koniunktura z poprzedniej dekady szybko nie powróci" – dodano.

W ocenie analityków Citi, koniec obecnego „supercyklu" wynika przede wszystkim ze zmian przebiegających w chińskiej gospodarce. „Spodziewamy się, że realny wzrost gospodarczy w Chinach będzie konsekwentnie spadał z 9,2 proc. notowanych w 2011 r. do 5,5 proc. w 2020 r. Dodatkowo, wzrost inwestycji, który wyniósł średnio 13,6 proc. w okresie od 2001 r. do 2009 r., spadnie mniej więcej o połowę do średnio 6,2 proc. w latach 2013–2020" – czytamy w raporcie. „Spowolnienie tempa wzrostu, jak również przeprowadzane w gospodarce chińskiej zmiany strukturalne stanowią kluczowe czynniki w przypadku rynków surowcowych. Popyt z Chin odgrywał decydującą rolę na tych rynkach przez ostatnią dekadę. W przypadku wielu metali przemysłowych, po roku 1995, popyt ze strony Chin był odpowiedzialny za cały światowy wzrost popytu" – uważają eksperci Citi.

Realny wzrost się utrzyma

Cała ta analiza dotycząca słabnięcia dynamiki chińskiego wzrostu i destrukcyjnego wpływu tego zjawiska na rynek surowcowy wydaje się jednak mało przekonująca. Załączony powyżej wykres pokazuje, że tempo wzrostu chińskiego PKB w ujęciu realnym będzie w najbliższych latach mniej więcej takie samo jak w minionej dekadzie. Procentowo być może spadnie ono do  5,5 proc. rocznie prognozowanych przez Citi, ale o tyle będzie zwiększał się PKB dwukrotnie większy niż na początku omawianego okresu.

400 mln Chińczyków nie ma pralek czy lodówek

Chiny pod względem wielkości produktu krajowego brutto zajmują przecież drugie miejsce na świecie i już nie mogą rozwijać się tak szybko, jak wtedy, gdy były na miejscu 10. Nikt przecież nie oczekuje, by w trzeciej w tej klasyfikacji Japonii tempo wzrostu wynosiło 5 proc. rocznie, bo jej wystarczy stagnacja trwająca już ponad 20 lat, by utrzymywać mniej więcej taki sam poziom gospodarki jak w 1990 r. Nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewa się też przecież chińskiej dynamiki po największej w Europie gospodarce niemieckiej. I przyczyna jest bardzo prosta. Podstawą rozwoju zarówno Japonii, jak i Niemiec w ostatnich latach był eksport. Kryzys w strefie euro i spowolnienie Chin nie rokują w tej kwestii zbyt dobrze. Japońskim eksporterom od września bardzo dotkliwie szkodzi też konflikt terytorialny z Chinami, bo na skutek propagandowego podsycania antyjapońskich nastrojów, Chińczycy masowo bojkotują samochody i elektronikę „made in Japan". Nawet wtedy, jeśli zostały wyprodukowane w chińskich fabrykach japońskich firm.

Natomiast przewaga Chin nad Niemcami czy Japonią w kwestii dynami wzrostu wynika z olbrzymiego wewnętrznego popytu wciąż bardzo dalekiego od zaspokojenia. Chiny od dwóch lat są największym rynkiem motoryzacyjnym na świecie, a stopień nasycenia tego rynku samochodami jest mniej więcej na poziomie Stanów Zjednoczonych sprzed wielkiego kryzysu 1929–1932. Wciąż co najmniej 400 mln Chińczyków nie ma pralek, lodówek, odkurzaczy, klimatyzatorów, zmywarek czy nawet żelazek, do których produkcji potrzebne są przecież metale. Od czasu do czasu rząd przystępuje do realizacji gigantycznych projektów infrastrukturalnych. Poza tym Chiny przecież zbroją się na potęgę, a nowoczesne uzbrojenie to nie tylko elektronika, ale przede wszystkim materiałochłonne wojska pancerne czy okręty. Na wyprodukowanie wszystkich tego rodzaju urządzeń, a na pewno zdecydowana większość będzie wytwarzana na miejscu, potrzebne są olbrzymie ilości surowców, przede wszystkim rud metali, ale także na przykład węgla, z którego produkuje się 80 proc. zużywanej w Chinach energii elektrycznej.

Chiny to nie wszystko

No i wreszcie surowce kupują na świecie nie tylko Chiny. Na Europę w najbliższych latach rzeczywiście nie ma co liczyć, ale na przykład Indie w tym roku zwiększą o jedną czwartą import kauczuku naturalnego, bo nieustannie wzrasta tam sprzedaż opon do samochodów osobowych i ciężarówek. Indie pod względem zużycia kauczuku zajmują obecnie trzecie miejsce na świecie po USA i Chinach.

[email protected]

Ważne chińskie rezerwy

Nie bez znaczenia dla popytu na surowce są olbrzymie rezerwy walutowe Chin. Są największe na świecie, przekraczają 3,2 bln USD.  Chińskie władze coraz częściej wykorzystują te pieniądze do zapewnienia sobie zasobów surowcowych w różnych częściach świata lub na inwestycje, które w przyszłości mają generować zagraniczny popyt na produkowane w Chinach urządzenia. Najnowszy przykład to kredyt w wysokości 261 mln USD udzielony przez China Development Bank argentyńskiej firmie Grupo Isolux Corsan. Za te pieniądze będzie ona kupowała 100-megawatowe turbiny wiatrowe od chińskiej firmy XEMC Windpower Co. Chińskie kredyty na południowoamerykańskim rynku są o połowę tańsze od oferowanych przez lokalne banki. W rezultacie chińskie firmy już w przyszłym roku mogą stać się największym eksporterem tego rodzaju sprzętu na rynek Ameryki Łacińskiej, który w segmencie energetyki wiatrowej rozwija się najszybciej na świecie. Rząd USA swoim eksporterom pomaga o wiele skromniej, bo jedynie poprzez udzielanie gwarancji kredytowych lub ubezpieczanie dostaw. Również tego rodzaju polityka sprawia, że popyt Chin na surowce na pewno nie będzie malał, a globalne zasoby są przecież ograniczone, co musi przekładać się na ceny, a przecież o to chodzi inwestorom.

Cykl Kondratiewa na rynku surowców

Historia popularnych indeksów surowcowych sięga w najlepszym razie II?wojny światowej, dlatego nie nadają się one do analiz długoterminowych. Opierając się na sięgających znacznie dalej wstecz danych o cenach produkcyjnych i hurtowych, analitycy Stifel Nicolaus zauważyli, że na rynku surowców występują tzw. cykle Kondratiewa. Jeden trwa mniej więcej 55 lat: tyle czasu upływa między kolejnymi dołkami lub kolejnymi szczytami. Skoro ostatnim cyklicznym maksimum jest to z 1980 r., kolejne – na nieco wyższym poziomie – powinno przypaść około 2035 r. Tymczasem już w kwietniu, gdy ukazała się analiza Stifel Nicolaus, wykres był blisko poziomu sprzed 32 lat, a dziś jest niewiele niżej. To może oznaczać, że na rynku surowców przez najbliższych kilkanaście lat będzie dominował trend spadkowy albo boczny. Wyliczenia Stifel Nicolaus nie dotyczą samych cen surowców, tylko ich rocznych zmian procentowych (bo w tych kategoriach wyraża się stopy zwrotu), a dokładnie dziesięcioletniej średniej kroczącej. Tendencja spadkowa na wykresie nie musi więc oznaczać faktycznego spadku cen. Wystarczy wyhamowanie tempa wzrostu, aby dziesięcioletnia średnia krocząca rocznych zmian procentowych zmalała. Według Stifel Nicolaus, poniżej zera spadnie dopiero po 2035 r.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?