Zmiana dobrych praktyk znosząca wymóg organizacji zdalnego WZA, która została wprowadzona w ubiegłym tygodniu, jest słusznym posunięciem. O ile bowiem należy w jak największym stopniu dążyć do ułatwienia akcjonariuszom udziału w tym wydarzeniu, do promocji transmisji walnego, o tyle blankietowa deklaracja, że spółka zawsze będzie umożliwiać zdalne głosowanie, może być szkodliwa dla wszystkich stron.
Zdalne walne oznacza przecież dodatkowe czynniki ryzyka. Poza „normalnymi" problemami związanymi z organizacją WZA, dochodzą wszelkie kwestie związane z wyzwaniami technologicznymi, organizacyjnymi, psychologicznymi, a przede wszystkim prawnymi.
To, co nam się kojarzy najczęściej z organizacją zdalnego WZA, czyli kwestie natury technologicznej, to jest tylko wierzchołek góry lodowej i są to problemy stosunkowo łatwe do rozwiązania. Wystarczy określić parametry po stronie zdalnego uczestnika (sprzętowe, dotyczące oprogramowania i łącza), przydzielić loginy i hasła, zestawić odpowiednie łącze po stronie spółki i zintegrować głosowanie „zdalne" z głosowaniem na sali. Przy obecnym stanie technologii nie jest to duże wyzwanie, przynajmniej po stronie spółki. Ale może być po stronie uczestników! Może się zdarzyć, że zlekceważą oni zalecenia sprzętowe lub dotyczące łącza czy oprogramowania. Może się też zdarzyć, że przygotują się – w ich mniemaniu – profesjonalnie, ale łącze internetowe tego akurat dnia będzie obciążone.
Wiele pytań o akcjonariuszy
Teoretycznie spółka nie ponosi za to odpowiedzialności, ale to tylko teoria. Nie wiemy, jak na to zareagują sądy, ale wiemy, jak zareagują akcjonariusze. Jeśli przecież zawsze wszystko działało, a tego dnia akurat przestało, to podejrzenia rodzą się same. Akcjonariusze, którzy wskutek opóźnień na łączach nie zdążyli zagłosować w sprawie mało istotnej, nie będą robić z tego powodu problemu. Ale ci, którym Internet zwolnił akurat w momencie głosowania o podziale zysku (a z prawdopodobieństwa wynika, że takie przypadki też?będą), poczują się oszukani i niesłusznie pozbawieni prawa głosu.
Organizacyjnie zdalne walne to nie tylko kwestie technologiczne, ale i inne problemy dotyczące choćby listy obecności czy liczenia kworum. W niektórych przypadkach ma to niebagatelne znaczenie, a jak sprawdzić, czy zalogowany zdalny uczestnik bierze udział, czy po prostu zapomniał się wylogować? A co zrobić z uczestnikiem, który zadeklarował udział zdalny, ale „na wszelki wypadek" przyszedł na WZA? Czy może uczestniczyć w „fizycznym" WZA, skoro jest akcjonariuszem? A jeśli tak, to czy może się „przełączać" pomiędzy trybem zdalnym i „fizycznym" w zależności od aktualnej szybkości łącza i pogody ducha? Zdalne walne to także nowe możliwości obstrukcji, możliwości zgłaszania obszernych wniosków metodą „kopiuj – wklej", zabierania głosu na tematy niekoniecznie związane z walnym. Oczywiście na „fizycznym" WZA też to jest możliwe, ale konieczność fizycznej obecności, związany z tym brak anonimowości, presja psychologiczna ze strony uczestników chcących sprawnie procedować powodują, że łatwiej jest nad takimi sytuacjami zapanować na sali niż przez Internet.