Pekin straszy rynki podobnie jak przed trzema laty

Do automatycznych cięć wydatków publicznych w USA oraz zamieszania powyborczego we Włoszech doszło kolejne źródło niepokoju na rynkach: walka Pekinu ze zbyt szybkim wzrostem cen nieruchomości

Aktualizacja: 15.02.2017 05:36 Publikacja: 05.03.2013 09:05

Pekin straszy rynki podobnie jak przed trzema laty

Foto: Bloomberg

Główny indeks szanghajskiej giełdy Shanghai Composite Index tąpnął wczoraj o 3,7 proc. To jego największy spadek od sierpnia 2011 r. Inwestorów zaniepokoiło ogłoszone w piątek przez chiński rząd zaostrzenie polityki kredytowej. Podobne działania Pekinu w I połowie 2010 r. przyczyniły się do korekty na światowych giełdach. Wczoraj też akcje taniały na większości parkietów, ale oznak paniki nie było widać.

Władze mogą przesadzić

W piątek wieczorem chińskie władze zapowiedziały, że uszczelnią pobór 20-proc. podatku od zysków z inwestycji w nieruchomości. Zamierzają też podwyższyć oprocentowanie kredytów zaciąganych na zakup drugiej nieruchomości w miastach, gdzie ich ceny rosną najszybciej. Takie kredyty będą również wymagały większego wkładu własnego. W ten sposób Pekin chce zapobiec bańce na rynku nieruchomości. Ale, podobnie jak w 2010 r., inwestorzy obawiają się, że władze Państwa Środka zanadto schłodzą koniunkturę w drugiej największej gospodarce świata.

– Szczegóły planowanych ograniczeń ogłoszą wkrótce odpowiednie ministerstwa, lokalne rządy i Ludowy Bank Chin. Dlatego rynki muszą traktować piątkowy edykt poważnie. Należy się spodziewać przeceny aktywów finansowych powiązanych z rynkiem nieruchomości – ocenił Ting Lu, główny ekonomista ds. Chin w Bank of America-Merrill Lynch.

W poniedziałek główny szanghajski indeks rzeczywiście w dół ciągnęły przede wszystkim akcje deweloperów. Ale zdaniem części ekonomistów, działania Pekinu na rzecz schłodzenia koniunktury na rynku nieruchomości mogą mieć poważniejsze konsekwencje.

Zdaniem Daniela Farleya z firmy inwestycyjnej StateStreet Global Advisors, decyzje chińskich władz to element normalizowania polityki pieniężnej przez główne banki centralne. Taką normalizację widać w strefie euro, gdzie bilans EBC kurczy się w związku ze spłatami pożyczek przez banki komercyjne. Z kolei w USA w ostatnich tygodniach przedstawiciele Fedu coraz więcej mówią o swoich obawach związanych z kontynuowaniem skupu aktywów za wykreowane pieniądze.

– Przejście od łagodnej do normalnej polityki pieniężnej to jeden z problemów, z którymi rynki będą sobie musiały poradzić. To duże zagrożenie – twierdzi Farley. Jego tezę zdaje się potwierdzać to, że po południu nastroje na europejskich giełdach poprawiły się, co analitycy tłumaczyli narastającymi oczekiwaniami, że w czwartek EBC obniży główną stopę procentową albo przynajmniej taki ruch zasygnalizuje.

Z kolei w Japonii, gdzie po zmianie gubernatora banku centralnego zanosi się na kolejne złagodzenie polityki pieniężnej, akcje drożały od rana. Tokijski indeks Topix w trakcie sesji po raz pierwszy od niemal trzech lat znalazł się powyżej 1000 pkt. Od połowy listopada wskaźnik ten zyskał 37 proc., a inny tokijski indeks Nikkei 225 35 proc. Tak dobrej koniunktury nie było w tym okresie na żadnym innym rynku dojrzałym ani wschodzącym.

Wiara w hossę ciągle silna

Wczoraj jednak, z powodu problemów technicznych, które zablokowały na kilka godzin handel opcjami i kontraktami terminowymi, zwyżki w Tokio nastąpiły przy niskich obrotach. – To kubeł zimnej wody wylany na japońską hossę. Podkopie zaufanie do naszego rynku wśród światowych inwestorów – ocenił Hidehiro Tomioka, zarządzający funduszami Manulife?Asset Management.

Niezachwiana wydaje się natomiast wiara inwestorów w kontynuację hossy w USA. Jak wynika z danych firmy Bespoke Investment Group, w lutym zaledwie 5,6 proc. znajdujących się w wolnym obrocie akcji spółek z indeksu S&P 1500 było przedmiotem krótkiej sprzedaży. To najmniej od co najmniej sześciu lat. – Tak nikłe zainteresowanie krótką sprzedażą akcji oznacza, że ludzie są bardzo optymistyczni – ocenił Uri Landesman, kierujący funduszem hedgingowym Platinum Partners. – Ale to jest niedźwiedzi sygnał, bo nie ma już nikogo, kto mógłby stać się bykiem – dodał. Hossę przerwać mogą np. automatyczne cięcia wydatków publicznych, które od kilku dni niepokoją amerykańskich inwestorów. Także wczoraj w ten sposób analitycy tłumaczyli zniżki indeksów na Wall Street.

[email protected]

Opinia:

Andrew Busch, autor biuletynu rynkowego „The Busch Update"

Doniesienia, że chiński rząd chce stłumić „nadmierny wzrost" cen nieruchomości w niektórych miastach, przyczyniły się do spadku indeksu Shanghai Composite o ponad 3,6 proc. Ale to nie był jedyny powód tej przeceny. Wiązała się ona też ze spadkiem indeksu PMI mierzącego aktywność w chińskim sektorze usługowym, do 54,5 pkt w lutym, z 56,2 pkt w styczniu. To rzuca cień na starania Pekinu, aby zmienić model rozwoju chińskiej gospodarki z opartego na inwestycjach i eksporcie na napędzany konsumpcją. Nie przesadzałbym jednak z wpływem sytuacji w Chinach na koniunkturę na innych giełdach. Po wczorajszej zniżce, szanghajski indeks jest na tym samym poziomie, co na początku roku. Ta dekoniunktura w Chinach nie przeszkodziła rosnąć indeksom na innych giełdach. GS

Ting Lu, ekonomista z Bank of America-Merill Lynch

Wprowadzenie ograniczeń na chińskim rynku nieruchomości to ważna rzecz. Oznacza przede wszystkim cofnięcie łagodzenia polityki względem tego rynku obserwowanej od wiosny 2012 r. To praktycznie ostatnia decyzja podjęta przez rząd Wena Jiabao, przez zmianą warty na szczytach władzy. Indeks Shanghai Composite spadł przez to w poniedziałek o 3,7 proc., i był to jego najgorszy dzień od sierpnia 2011 r. Rynki powinny wziąć ten edykt poważnie, co oznacza spadki cen akcji spółek powiązanych z tym rynkiem a także ogólną przecenę. Czy dłuższa przecena jest jednak uzasadniona? Nie sądzę, by to był punkt zwrotny dla polityki gospodarczej w Chinach. W I połowie roku będzie ona nadal pomocna dla wzrostu gospodarczego, co powinno pozytywnie wpływać na nastroje na rynkach. hk

Dawid Błaszczyk, KBC Securities

Decyzje rządu chińskiego dotyczące ograniczeń kredytowych na rynku nieruchomości spowodowały sporą przecenę na tamtejszym rynku. Wydaje się jednak, że nie będą one miały większego wpływu na rynki światowe. Mogą jedynie spowodować krótkoterminowe zawirowania na rynku surowcowym i przez to słabsze zachowanie się spółek powiązanych z surowcami, przez to możliwe gorsze zachowanie się KGHM na naszym rynku czy BHP Biliton oraz Rio Tinto na rynkach zagranicznych. Rynki europejskie czy amerykańskie wydają się być zaprzątnięte innymi sprawami – ewentualne spadki mogą być spowodowane raczej problemami z cięciami w budżecie amerykańskim czy niestabilnością polityczną we Włoszech. Dlatego przełożenie spadków na rynku chińskim na inne rynki światowe nie powinno być duże i raczej będzie krótkotrwałe. JAM

Trwająca od początku roku na GPW korekta skonsumowała część ubiegłorocznych zysków

W tym roku warszawska giełda podąża własnym torem. Gdy indeksy na największych giełdach indeksy notowały kolejne wielomiesięczne szczyty, w Warszawie inwestorzy realizowali zyski wypracowane w drugim półroczu ubiegłego roku. Dlatego bilans pierwszych dwóch miesięcy tegorocznego handlu wygląda fatalnie. WIG20 stracił na wartości blisko 6 proc., cofając się w okolice 2400 pkt. To ważny z punktu analizy technicznej poziom. Wyznaczał górną granicę wielomiesięcznego trendu bocznego, z którego doszło do wybicia górą pod koniec minionego roku. Teraz stanowi istotne wsparcie.

Słabsze zachowanie warszawskiej giełdy w 2013 roku analitycy tłumaczą przede wszystkim czynnikami wewnętrznymi. Spadki na GPW to nie tylko efekt realizacji zysków. Rodzime indeksy pogrążyły zakończone sukcesem oferty sprzedaży dużych pakietów dwóch największych polskich banków (PKO BP i Pekao), na które polscy i zagraniczni inwestorzy wyłożyli 9 mld. Do tego doszły negatywne informacje ze spółek, które zasypały rynek raportami finansowymi za IV kwartał 2012 roku. W przewadze były firmy, które zanotowały pogorszenie wyników, co przełożyło się na przecenę. Z taką reakcją rynku mieliśmy do czynienia w przypadku Telekomunikacji Polskiej. W odpowiedzi na gorsze od spodziewanych wyniki i plan wypłaty niższej dywidendy notowania telekomunikacyjnej spółki runęły o 40 proc., osiągając historyczne minima. Wyprzedaż, choć w nieco mniejszej skali, wywołały także raporty kilku innych gigantów – KGHM, PKO BP czy PGE. Z uwagi na znaczący wpływ tych podmiotów na indeksy, odczuł to cały rynek.

W ocenie analityków DM Banku BPS, największym zagrożeniem dla krajowych inwestorów jest obecnie ryzyko pogłębienia spadków na amerykańskim rynku akcji: – Spodziewamy się rozwinięcia korekty, co będzie miało negatywne konsekwencje także na warszawskim parkiecie, choć prawdopodobnie w mniejszej skali z uwagi na fakt, że S&P500 kontynuował zwyżki, podczas gdy WIG był już w fazie korekty – uważają specjaliści. JIM

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?