Irlandzki cud, czyli jak wyjść z kryzysu wbrew polityce Brukseli

Zielona Wyspa wychodzi spod kurateli trojki, ma już recesję za sobą i wraca na międzynarodowy rynek długu.

Aktualizacja: 11.02.2017 09:49 Publikacja: 03.11.2013 01:20

Enda Kenny – od marca 2011 r. premier Irlandii, polityk centroprawicowej partii Fine Gael. Stopniowo

Enda Kenny – od marca 2011 r. premier Irlandii, polityk centroprawicowej partii Fine Gael. Stopniowo wyprowadza kraj z kryzysu, w który Irlandię wpakowała przynależność do strefy euro i zbyt pobłażliwe wobec banków i deweloperów rządy liberalnej partii Fiana Fail.

Foto: Archiwum

Dwa lata temu zwróciłem się do narodu irlandzkiego, mówiąc, że chcę być premierem, który odzyska naszą suwerenność ekonomiczną i niepodległość. Realizacja tego celu jest już w naszym zasięgu – mówił niedawno w parlamencie irlandzki premier Enda Kenny. W ten sposób ogłaszał, że 15 grudnia 2013 r. Republika Irlandii wróci na międzynarodowy rynek długu. Trwająca blisko trzy lata kuratela trojki (Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego) zostanie zakończona.  Irlandia to pierwszy kraj strefy euro objęty pomocą finansową, któremu może się udać taka sztuka. Niejako na znak końca międzynarodowego nadzoru nad finansami państwa parlament przyjął budżet przewidujący mniejsze cięcia fiskalne i podwyżki podatków niż początkowo zaplanowano (1,5 proc. PKB zamiast 1,8 proc. PKB). Michael Noonan, minister finansów, podczas debaty parlamentarnej poświęconej siódmemu z rzędu budżetowi oszczędnościowemu zacytował fragment wiersza „Wielkanoc, 1916" W. B. Yeatsa: „Zbyt długie poświęcenie może uczynić z serca kamień". Powszechnie odebrano to jako zapowiedź stopniowego odchodzenia przez Irlandię od fiskalnego zaciskania pasa.

Szczególny przypadek

Irlandia radzi sobie najlepiej spośród „słabych ogniw" strefy euro. Kraj ten wyszedł z recesji w drugim kwartale 2013 r. Wzrost gospodarczy, według prognoz MFW, wyniesie na Zielonej Wyspie w tym roku 0,6 proc., by przyspieszyć w przyszłym roku do 1,8 proc., i będzie szybszy niż we Francji czy w Niemczech. Część prognoz mówi, że irlandzki PKB może wzrosnąć w 2014 r. nawet o 2,7 proc. Wszystkie cele wyznaczone przez trojkę w porozumieniu pomocowym z 2010 r. zostały osiągnięte. Zaufanie Irlandii okazał również rynek. Rentowność irlandzkich obligacji dziesięcioletnich spadła z 14 proc. w lipcu 2011 r. do 3,5 proc. w tym tygodniu. Irish Stock Exchange Overall Index, czyli główny indeks giełdy w Dublinie, zyskał przez ostatnie 12 miesięcy blisko 40 proc., gdy np. WIG ponad 20 proc.

Bruksela i Berlin lubią przedstawiać Irlandię jako przykład na to, że można przełknąć gorzką pigułkę fiskalnych reform narzuconych przez trojkę, przeżyć to i wrócić do fazy rozwoju ekonomicznego. Problem w tym, że Irlandia jest złym przykładem – to przypadek szczególny. Jej specyfika gospodarcza bardzo mocno się różni od greckiej, włoskiej czy hiszpańskiej.

Przed wybuchem kryzysu irlandzka gospodarka rozwijała się niezwykle dynamicznie (PKB wzrósł w 2006 r. o 5,5 proc.) dzięki nowoczesnemu przemysłowi budowanemu przez zagranicznych, głównie amerykańskich, inwestorów. Irlandia przyciągała zagraniczne koncerny, kusząc je stawką CIT wynoszącą 12,5 proc., przyjaznym reżimem prawnym i wykwalifikowaną, znającą angielski siłą roboczą. W odróżnieniu od Grecji czy Hiszpanii, kraj niewiele stracił ze swojej konkurencyjności po przystąpieniu do strefy euro. Główną przyczyną kryzysu okazała się nadmierna deregulacja sektora bankowego oraz  bańka na rynku nieruchomości napędzana w dużej mierze przez niskie stopy procentowe ustalane przez EBC. Irlandia prawdopodobnie nie musiałaby prosić w 2010 r. o 85 mld euro pomocy finansowej, gdyby w 2008 r. nie została w wyniku nacisków EBC zmuszona do przejęcia wartych wówczas 60 mld euro zobowiązań pięciu banków. – Niemieckie banki poniosłyby duże straty, gdyby Irlandia zrobiła wówczas to samo co Islandia. Decyzja o przejęciu zobowiązań okazała się jednak katastrofalna dla Irlandii – przypomina Megan Greene, ekonomistka z firmy badawczej Maverick Intelligence.

Nieco inny charakter niż w Europie Południowej miały również „reformy" narzucane przez trojkę. Irlandzcy politycy wykazali się niesamowitą asertywnością i obronili przed zakusami Niemiec dotychczasową stawkę podatku CIT na Zielonej Wyspie. Starali się też, by zaciskanie pasa w jak najmniejszym stopniu dotknęło gorzej zarabiających obywateli. Nie było więc w Irlandii obniżki emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych. Podwyżki podatków objęły wszystkich, ale w większym stopniu lepiej zarabiających. Płace w budżetówce obcięto, ale w latach przed kryzysem mocno one wzrosły. Fiskalne zaciskanie pasa było warte łącznie aż 19 proc. PKB, a przez to uciążliwe dla gospodarki, ale nie wywołało społecznego chaosu, takiego jak np. w Grecji. Choć związki zawodowe porównywały narzucone przez trojkę fiskalne zaciskanie pasa do kilkusetletniej brytyjskiej okupacji, to koniec końców Zielona Wyspa nie doznała z tego powodu silnych wybuchów ludowego gniewu. Skończyło się jedynie na powszechnych narzekaniach, którym towarzyszyło bierne poddanie się zaciskaniu pasa.

Ale najważniejsze okazało się to, że Irlandia mocno skorzystała na ożywieniu gospodarczym na świecie. Jej nastawiony na eksport przemysł wyciągnął kraj z recesji.  Wystarczy rzut okiem na statystyki, by zrozumieć, jak mocno Zielona Wyspa różni się od innych „słabych ogniw" strefy euro. Eksport dóbr i usług wyniósł w 2012 r. w jej przypadku 108 proc. PKB, gdy w Hiszpanii 32 proc. PKB, we Włoszech 30 proc. PKB, a w Grecji 27 proc. PKB. W rankingu Banku Światowego „Ease of doing business"  Irlandia zajmuje 15 miejsce (trzy lata temu siódme), gdy Portugalia 30., Hiszpania 44., Polska 55., Włochy 73., a Grecja 78.

Problemy, które pozostają

Wydostanie się spod reżimu narzuconego przez trojkę i powrót na rynki nie oznacza jeszcze, że Irlandia zostawia kłopoty za sobą. Tegoroczny deficyt finansów publicznych tego kraju wyniesie prawdopodobnie 7,3 proc. PKB, a przyszłoroczny (według prognoz Komisji Europejskiej) 4,3 proc. PKB. Dług publiczny wynosi 123 proc. PKB. Choć w przyszłym roku ma spaść do 119 proc. PKB, to część analityków wskazuje, że w przyszłości Irlandia będzie musiała go zrestrukturyzować. – Ten dług jest ogromny. W końcu trzeba będzie dokonać jego restrukturyzacji – przekonuje Megan Green. Inwestorzy nadal jednak wierzą Irlandii – rentowność jej obligacji dziesięcioletnich jest niższa niż polskich (sięgająca w tym tygodniu 4,3 proc.). Koszt CDS (instrumentów ubezpieczających przed bankructwem dłużnika) dla Irlandii to około 130 pkt bazowych – w 2011 r. było to ponad 1,2 tys. pkt. Zielona Wyspa pod względem ryzyka bankructwa jest plasowana przez rynek pomiędzy Rosją i Łotwą, ale wypada zdecydowanie lepiej niż np. Węgry (266 pkt bazowych) czy Portugalia (377 pkt bazowych).  Zielona Wyspa  bynajmniej nie jest więc traktowana przez rynek jak potencjalny przyszły bankrut.

Nie można również całkowicie wykluczyć, że przykrą niespodziankę sprawi sektor bankowy. Zgodnie z zapewnieniami irlandzkiego rządu banki z Zielonej Wyspy są dobrze dokapitalizowane i dobrze nadzorowane. Joerg Asmussen, członek zarządu EBC, widzi jednak w kondycji irlandzkich banków możliwe zagrożenie  po wyjściu kraju spod nadzoru trojki. W 2012 r. unijni przywódcy zgodzili się, by pieniądze z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) mogły zostać użyte do oczyszczenia irlandzkich banków. Teraz odchodzą od tej obietnicy. Berlin dał do zrozumienia Dublinowi, że nie ma co liczyć na pomoc przy czyszczeniu bilansów banków, gdyż takie dokapitalizowanie byłoby sprzecznie z niemieckim prawem. – Irlandia zrobiła już to, co trzeba i wszystko jest w porządku – stwierdził Wolfgang Schaeuble, niemiecki minister finansów.

Wciąż dużym problemem jest bezrobocie. W czasie największej recesji przekroczyło ono 17 proc., teraz przekracza 13 proc., choć gospodarka znowu rośnie, a oznaki ożywienia widać nawet w budownictwie i innych sektorach ciężko poszkodowanych przez kryzys. Stopa bezrobocia byłaby znacznie większa, gdyby nie emigracja. Od 2008 r. opuściło kraj ponad 200 tys. Irlandczyków, duża część z nich to ludzie młodzi i wykształceni. 25 proc. z nich udało się do Wielkiej Brytanii, 17 proc. do Australii.

– UE stara się przedstawić Irlandię jako wzór sukcesu, gdyż takiego przykładu bardzo potrzebuje. Nie sądzę jednak, by można było mówić o sukcesie, gdy gospodarka wciąż jest o 10 proc. mniejsza niż przed kryzysem, dług publiczny przekracza 100 proc. PKB, a kraj jednocześnie doświadcza masowej emigracji i masowego bezrobocia. Jeśli to sukces, to jak wyglądałaby klęska? – mówi Samuel Tilford, analityk CER.

Niezaprzeczalnie jednak przypadek Irlandii wygląda na sukces w porównaniu z  klęskami, jakie polityka antykryzysowa Brukseli, Berlina i MFW ponosi w Grecji, Hiszpanii czy Portugalii. W chwili gdy kolejny kraj eurolandu (Słowenia) może potrzebować pomocy finansowej, europejskim decydentom zależy na pokazywaniu irlandzkiej „ścieżki sukcesu". Oczywiście rzadko kiedy wspominają oni, że Zielona Wyspa jest pod wieloma względami wyjątkiem na mapie kryzysu – krajem, który przed kryzysem wdrażał krańcowo różną strategię rozwoju gospodarczego od  państw południa unii walutowej, a wreszcie krajem, który zdołał wywalczyć sobie poważne odstępstwa od standardowej kuracji antyzadłużeniowej serwowanej innym „słabym ogniwom".  Być może więc sukces Irlandii sprowadza się do tego, że decydenci z Dublina nie bali się prowadzić niezależnej polityki.

Analizy rynkowe
Pozytywne zaskoczenia sezonu. Spółki, które przekonały wynikami
Analizy rynkowe
Wyniki europejskich spółek jednak cały czas pod presją
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Giełdowy roller coaster
Analizy rynkowe
Ile jest jeszcze miejsca na rotację kapitałów z USA do Europy?
Analizy rynkowe
Ukraińskie spółki tanieją, wojskowe drożeją. Czyli pokłosie kłótni w Gabinet Owalnym
Analizy rynkowe
Siła złotego przełoży się na wyniki spółek. Kto zyska, a kto straci?