W ubiegłym roku w Polsce upadły 822 firmy, o 11 proc. mniej niż w 2013 r. Euler Hermes prognozuje, że w 2015 r. liczba upadłości nie będzie już spadać. Optymizmem nie napawają też statystyki dotyczące formy upadłości. W styczniu liczba nowo rozpoczynanych postępowań układowych była taka sama jak tych, które zakończyły się fiaskiem i zamieniono je na likwidacyjne.
Ryzyko jest potężne
Na GPW nie brakuje spółek z problemami. Statystyki pokazują, że uniknąć bankructwa udaje się nielicznym. W tym wąskim gronie są PKM Duda, Monnari czy Wilbo. Tej pierwszej spółce udało się zrealizować program naprawczy. Z kolei Wilbo jest w trakcie wypełniania postanowień układu z wierzycielami, a Monnari układ już zrealizowało. To właśnie ta ostatnia spółka jest dowodem na to, że nie warto skreślać firm borykających się z problemami. W ciągu ostatnich dwóch lat jej akcje zdrożały kilkunastokrotnie. Zdaniem analityków kurs nadal ma potencjał wzrostowy. Obecnie oscyluje w okolicach 14,5 zł. DM Banku BPS w najnowszej rekomendacji zaleca „kupuj", a poprzeczkę ustawił na 15,4 zł.
Łatwiej jednak znaleźć przykłady spółek, na których inwestorzy mocno się sparzyli. Ci, którzy do końca wierzyli w ratunek dla Bomi, Euromarku czy Hydrobudowy, zostali z akcjami spółki niepublicznej, wycenianymi po groszu.
Żmudna walka o układ
Obecnych potencjalnych bankrutów można podzielić na kilka grup. W najlepszej sytuacji są te spółki, które mają już zatwierdzoną upadłość układową i są w trakcie realizacji układu (np. wspomniane już Wilbo).
Większym ryzykiem obarczona jest inwestycja w akcje spółek, które dopiero czeka głosowanie nad układem. W tej grupie jest PBG. Ten przykład pokazuje, że inwestując w spółki w upadłości, giełdowi gracze muszą się wykazać nie lada cierpliwością. W PBG termin głosowania nad układem został wyznaczony po ponad 2,5 roku od momentu ogłoszenia upadłości. Pod koniec kwietnia okaże się, czy układ rzeczywiście zostanie zawarty. Propozycje PBG zakładają podział wierzycieli na siedem grup i konwersję części długu na akcje.