Od wiosennego szczytu WIG20 stracił już 23 procent

W poniedziałek WIG20 naruszył sześcioletni dołek. W ujęciu procentowym przecena liczona od wiosennych maksimów wynosi już ponad 20 proc., co z definicji można uznać za stan bessy na rynku.

Publikacja: 24.11.2015 12:00

Od wiosennego szczytu WIG20 stracił już 23 procent

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Listopad dobiega końca i wszystko wskazuje, że będzie to siódmy z rzędu miesiąc spadków WIG20. Wiosną flagowy indeks znajdował się w okolicach 2550 pkt, nie brakowało głosów, że osiągnięcie okrągłych 3000 pkt jest w zasięgu ręki. Stało się dokładnie na odwrót.

KGHM nie był wyjątkiem

W trakcie poniedziałkowej sesji WIG20 ustanowił sześcioletnie minimum (1959 pkt intraday). W ujęciu procentowym przecena liczona od wiosennych maksimów (2558 pkt intraday) wynosi już 23 proc., co z definicji można uznać za stan bessy. Niepokojące sygnały wysyła także analiza techniczna. WIG20 wybił się dołem z 4,5-letniego trendu bocznego, a więc siłą rzeczy wygenerował sygnał spadkowy.

Przez większość poniedziałkowej sesji taniały wszystkie spółki zaliczane do WIG20. Największym ciężarem był KGHM, który chwilami spadał nawet o ponad 7 proc. w ślad za pikującymi notowaniami miedzi. Ceny czerwonego metalu przebijają kolejne psychologiczne bariery – aktualnie są poniżej 4,5 tys. USD za tonę. Analitycy obstawiają, że to nie koniec spadku. Rynek obawia się przede wszystkim tego, że stygnąca gospodarka Chin będzie zużywać mniej miedzi. Notowaniom KGHM nie sprzyjały także deklaracje w sprawie przyszłości podatku od kopalin. PiS obiecywało podczas kampanii, że bijąca w KGHM danina zostanie zniesiona. Wicepremier Mateusz Morawiecki powiedział, że rząd zastanowi się nad najbardziej optymalnym rozwiązaniem, kiedy przystąpi do opracowywania nowych założeń budżetowych.

Swoją cegiełkę do poniedziałkowego tąpnięcia dołożył także m.in. sektor bankowy. Zdaniem analityków przecena banków była raczej efektem słabych nastrojów na całym rynku aniżeli obaw związanych z upadłością spółdzielczego SK Banku oraz oczekiwanym już wcześniej kilkunastoprocentowym wzrostem składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny.

Relatywna słabość

Wypada zauważyć, że poniedziałkowe zachowanie GPW kontrastowało z postawą większości europejskich giełd.

– Poniedziałek nie był wyjątkiem. GPW zachowuje się katastrofalnie w zestawieniu z otoczeniem już od kilku tygodni. WIG20 jest wyjątkowo słaby zarówno na tle innych rynków dojrzałych, jak i wschodzących. Tak silna relatywna słabość nie jest zjawiskiem naturalnym, dlaczego liczę, że zaczniemy nadrabiać stracony dystans – komentuje Piotr Kaczmarek, analityk DM BDM.

– Można podejrzewać, że poniedziałkowa słabość GPW miała związek przede wszystkim z sytuacją lokalną, a mówiąc ściślej, z czynnikiem politycznym. Jeśli nie dojdzie do jakiegoś niespodziewanego załamania indeksów na europejskich giełdach, to nie obawiałbym się znacznego pogłębienia spadków w Warszawie – mówi „Parkietowi" Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. – Z perspektywy inwestora długoterminowego bieżące wyceny mogą być okazją do akumulacji akcji dużych spółek. Spodziewam się, że na koniec roku WIG20 wzrośnie w okolice 2150 pkt. W przyszłym roku koniunktura powinna się jeszcze poprawić – dodaje Białek.

A może poczekać?

– Z technicznego punktu widzenia obraz rynku jest fatalny. W takich warunkach radziłbym wstrzymać się z decyzjami inwestycyjnymi. Dopóki nie powrócimy powyżej 2040 pkt, obecna sytuacja jednoznacznie sprzyja niedźwiedziom. Jeśli jednak przełamiemy ten opór, to do końca roku WIG20 może sięgnąć nawet 2200 pkt. Warto też pamiętać, że listopad i grudzień to statystycznie bardzo dobry okres dla akcji. Jeśli jednak nie zobaczymy powrotu siły popytu i przede wszystkim kapitału zagranicznego, to całe rozważania można będzie włożyć między bajki – mówi Piotr Kaczmarek.

Największym sceptykiem jest Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion. – Nie jestem w stanie ocenić, jak potoczy się przyszłość GPW, nawet w krótkim terminie. Wszystko zależy od działań rządu PiS. Do momentu gdy nie poznamy konkretów związanych z zapowiadanym przewalutowaniem kredytów frankowych czy podatkiem bankowym, żaden poważny kapitał nie zainwestuje na GPW. Zagranica będzie nadal omijać Warszawę szerokim łukiem, co może nawet pogłębić spadki. Wpływ czynnika politycznego na giełdę jest tak duży, że nie podjąłbym się próby prognozowania poziomu WIG20 nawet w krótkoterminowym horyzoncie sięgającym końcówki 2015 r. – mówi Kuczyński. AR, MRU

[email protected]

Opinie

Michał Krajczewski, analityk Rynku Papierów Wartościowych w BM Banku BGŻ BNP Paribas

Poniedziałkowy spadek WIG20 znacząco pogarsza sytuację techniczną indeksu. Niestety, nie sprawdził się scenariusz, że zejście poniżej 2000 pkt było tylko tymczasowym postrachem byków. Pomimo odbicia z końca ubiegłego tygodnia szybkość powrotu poniżej wspomnianej bariery pokazuje, że na rynku blue chips dominuje podaż. W krótkim terminie trend spadkowy będzie prawdopodobnie kontynuowany – ryzyko polityczne związane z ważnymi sektorami (banki, energetyka, górnictwo) będzie ciążyć inwestorom, a sytuacja techniczna, czyli ustanawianie od kwietnia kolejnych, coraz niższych dołków, potwierdza zniżkowe tendencje. Osiągnięcie kilkuletnich minimów utrudnia wskazanie najbliższych wsparć, przy czym potencjalnym celem może być 1800 pkt. W przypadku WIG sytuacja wygląda nieco lepiej – indeks ten znajduje się przy wsparciu 48 000 pkt i dopiero jego przełamanie da sygnał do silniejszych spadków. PZ

Sebastian Trojanowski, specjalista ds. strategii inwestycyjnych, TMS Brokers

Poniedziałek pokazał, że rynek wciąż dyskontuje negatywne czynniki krajowe. Przede wszystkim ostatnie posunięcia obozu rządzącego jasno wskazują na wzrost ogólnego poziomu ryzyka politycznego oraz niepewności. Zachowanie kursów na GPW oderwało się od tego, co się dzieje na rynkach zagranicznych, co potwierdza wagę lokalnych czynników. Zły wpływ mają też dwa sektorowe aspekty: możliwość przejęcia Kompanii Węglowej w całości przez PGE oraz upadek SK Banku i związana z tym możliwość kolejnego podniesienia wpłat do BFG, co byłoby następnym czynnikiem ciążącym na wynikach banków. W przypadku branży energetycznej potrzeba dużej wyobraźni, aby pogodzić zamierzenia rządu w kwestii zwiększonego poboru dywidend ze spółek i obciążenia ich kosztami restrukturyzacji górnictwa. Kropkę nad „i" stawia KGHM, który traci z powodu ogólnego wzrostu awersji do ryzyka i nowych minimów na rynku miedzi. PZ

Michał Rabiej, zarządzający funduszem Macro FIZ

Za poniedziałkowymi spadkami na GPW stoi szereg czynników. Po pierwsze, upadłość SBRiR w Wołominie oznacza, że banki będą musiały uzupełnić braki, które powstaną w BFG w następstwie ratowania oszczędności klientów kredytodawcy z Wołomina. Składka na BFG może im zabrać nawet kilkanaście procent rocznych zysków. Po drugie, premier potwierdziła, że są plany udzielenia szybkiej pomocy frankowiczom. Inwestorzy nie do końca dyskontowali to ryzyko. Po trzecie, wbrew początkowym zapowiedziom zniesienia podatku od kopalin, pojawiły się głosy, że zostanie on jedynie zmodyfikowany – to dlatego po południu KGHM tracił ponad 6 proc. Po czwarte, w poniedziałkowym „Parkiecie" mogliśmy przeczytać, że PGNiG i Energa mogą zostać zmuszone do ratowania kopalni, łatwo więc zrozumieć, dlaczego druga z tych spółek również taniała o ponad 6 proc. Odejście WIG20 od psychologicznej bariery 2 tys. pkt to jednoznacznie negatywny sygnał zwiastujący dalszą słabość rynku. JAM

Analizy rynkowe
Rekordy indeksów z cłami Trumpa w tle. Na ile jeszcze starczy paliwa?
Analizy rynkowe
Finansowanie magazynów energii wciąż ryzykowne dla banków
Analizy rynkowe
Creotech, Scanway i inni. Czyli polskie spółki przed kosmiczną szansą
Analizy rynkowe
Ameryka nie została obsypana porozumieniami handlowymi
Analizy rynkowe
Giełdy wchodzą z optymizmem w kolejne półrocze
Analizy rynkowe
W mijającym półroczu posiadacze krajowych akcji mogli dużo zarobić