– Inwestorzy zagraniczni mają bardzo duży wpływ na to, co się dzieje teraz na rynku. Na bieżąco reagują na kolejne ruchy i zapowiedzi rządu. Wydaje się, że na chwilę obecną nie mają zbyt wielu powodów, by pozostać na naszym rynku, stąd też mocne spadki na naszej giełdzie. Nie spodziewam się, żeby inwestorzy zagraniczni zaczęli masowo powracać na nasz rynek, co jednak nie oznacza, że nie ma szans na techniczne odbicie – mówi Stanisław Waczkowski, wiceprezes Ipopemy Securities.

– Za ostatnimi spadkami w zdecydowanej mierze stoi zagranica, która zagłosowała nogami. Inwestorzy nie lubią niespodzianek. Katalizatorem do wyprzedaży polskich akcji był restrykcyjny podatek bankowy oraz asymetryczne względem banków obciążenie podatkiem ubezpieczycieli. Nad rynkiem wciąż wisi niepewność związana z podatkiem detalicznym, frankowymi hipotekami czy też losem OFE. Obawiam się, że przed nami trudny okres dla giełdy oraz inwestorów – podkreśla z kolei Grzegorz Skowroński, dyrektor zarządzający Wood & Company.

Fakty mówią zresztą same za siebie. Chociaż w ostatnim czasie spadki dotknęły wszystkich indeksów naszego rynku, to najmocniej dostało się wskaźnikowi największych spółek. WIG20 stracił w ciągu miesiąca ponad 11 proc., a to właśnie największymi i najbardziej płynnymi interesują się przede wszystkim inwestorzy zagraniczni. W tym czasie mWIG40 spadł o niecałe 5 proc., a sWIG80 o około 6 proc.

Spadkom na warszawskiej giełdzie towarzyszyły ostatnio ponadprzeciętne obroty. Średni dzienny obrót na rynku akcji w grudniu wynosi prawie 953 mln zł (stan na 9 grudnia). Dla porównania w listopadzie było to niecałe 740 mln zł. Średnia za okres styczeń–listopad to z kolei 806 mln zł. Aktywność poszczególnych brokerów także wskazuje, że większy ruch na giełdzie to efekt zleceń, które napłynęły z zagranicy. W okresie od 1 do 9 grudnia najaktywniejszym brokerem na naszym rynku był DM Banku Handlowego, który obsługuje m.in. zagranicznych graczy. Miał 11,7 proc. udziałów w rynku. O ile jednak silna pozycja tego brokera nie jest wielkim zaskoczeniem, o tyle pozycja innych firm przykuwa uwagę. Przykładowo JP Morgan w omawianym okresie miał 6,09 proc. udziałów, podczas gdy w „normalnych" warunkach zdobywa około 3 proc. rynku. Również inne firmy inwestycyjne z zagranicznym rodowodem trzymają się mocno. Wood & Company zdobył 7,62 proc. rynku, Merrill Lynch 5,83 proc., UBS 3,34 proc. Podczas środowej sesji, w trakcie której obroty wyniosły 1,1 mld zł, a WIG20 spadł o 2,3 proc., prym na naszym rynku wiedli Wood & Company (10,37 proc. udziałów w obrotach), Merrill Lynch (8,61 proc.) oraz DM Banku Handlowego (8,46 proc.).

Za teorią, że to zagraniczni inwestorzy odpowiadają za ostatnie wydarzenia, przemawia też fakt, że to właśnie ta grupa graczy od dłuższego czasu rozdaje karty na warszawskiej giełdzie. Odpowiadają oni za około 50 proc. obrotów na naszym rynku. Najmniejszy wpływ na to, co się dzieje, mają inwestorzy indywidualni – generują jedynie 12 proc. obrotów.