Fed znów pomaga bykom

Gdy wydawało się, że rynki na poważnie zaczynają martwić się perspektywą coraz bardziej zadecydowanego zaostrzania polityki pieniężnej, do akcji wkroczyła Janet Yellen.

Publikacja: 16.07.2017 15:52

Janet Yellen, szefowa Fedu, po środowym wystąpieniu złagodziła obawy inwestorów i przywróciła wiarę

Janet Yellen, szefowa Fedu, po środowym wystąpieniu złagodziła obawy inwestorów i przywróciła wiarę w hossę.

Foto: Archiwum

Ostatnie lata dowiodły, że w polityce pieniężnej głównych banków centralnych świata nie ma rzeczy niemożliwych. Jest za to miejsce i na nieoczekiwane wolty, i na szeroki wachlarz interpretacji przez inwestorów tego, co słyszą lub chcieliby usłyszeć.

Łagodne zaostrzanie

O środowym wystąpieniu Janet Yellen przed kongresową Komisją do spraw Usług Finansowych Izby Reprezentantów trudno mówić w kategorii wolty w stosunku do dotychczasowych deklaracji działań, jednak wystarczyły nieśmiałe stwierdzenia dotyczące wątpliwości w kwestii kształtowania się zjawisk inflacyjnych, by inwestorzy ocenili ten głos jako sugestię załagodzenia stanowiska Fedu. Tym bardziej że inflacyjne wątpliwości zostały wsparte tezą, że stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych nie muszą wzrosnąć zbyt mocno, by osiągnąć pożądany efekt, oraz że umiarkowane podwyżki będą właściwą drogą do utrzymania tempa wzrostu gospodarczego i powrotu inflacji do założonego celu. Co do konkretów, inwestorzy usłyszeli to, co znali z wcześniejszych deklaracji, czyli zapowiedź jeszcze jednej podwyżki stóp w tym roku i rozpoczęcia procesu redukowania bilansu Fedu.

To jednak wystarczyło do zdecydowanej poprawy nastrojów na rynkach finansowych. Choć o euforii na Wall Street trudno mówić, S&P500 po sięgającym niespełna 1 proc. wzroście dotarł w czwartek w okolice niedawnego historycznego szczytu, sygnalizując możliwość zakończenie trwającej od końca czerwca korekty. Dow Jones nawet ustanowił w środę kolejny rekord, a Nasdaq kontynuował konsekwentnie odrabianie strat. Po słowach Janet Yellen dolar co prawda nieznacznie się umocnił, ale reakcję rynku długu można uznać za modelową. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych, sięgająca jeszcze kilka dni wcześniej niemal 2,4 proc., poszła w dół, docierając w okolice 2,3 proc. Ten ruch powieliły papiery dłużne na niemal całym świecie. Jednak już w czwartek zaczął być widoczny brak konsekwencji i ceny obligacji zaczęły spadać, podbijając nieco rentowność.

GG Parkiet

Z wyciąganiem wniosków w kwestii rozwoju sytuacji na rynkach lepiej więc jeszcze trochę poczekać. Trzeba też wziąć pod uwagę deklaracje i sygnały płynące z innych banków centralnych. Z jednej strony nasila się przekonanie, że Europejski Bank Centralny, mimo deklarowanej niechęci, będzie musiał się zająć sprawą dalszych losów programu skupu obligacji, z drugiej zaś pojawia się coraz więcej niepewności w kwestii polityki Banku Japonii. Na rynek dotarły informacje, że EBC już we wrześniu może ogłosić decyzję dotyczącą planu stopniowego wygaszania ilościowego luzowania polityki pieniężnej, a sugestii w tej sprawie można się spodziewać przy okazji sierpniowej konferencji bankierów centralnych w Jackson Hole. Na głównych giełdach europejskich na razie jednak przeważył optymizm płynący zza oceanu i DAX od obrony wsparcia w okolicach 12 400 punktów przeszedł do udanego ataku na 12 600 punktów, co oznacza powrót w granice trwającej od maja konsolidacji tego indeksu.

Ciąć albo nie ciąć, oto jest pytanie dla OPEC

Na rynku ropy naftowej sytuacja nadal jest raczej beznadziejna z punktu widzenia producentów surowca oraz graczy liczących na wzrost notowań. Wśród analityków i komentatorów wciąż przeważają lamenty nad losem tych dwóch grup, a brakuje głosów przekonujących o tym, że niskie ceny są korzystne dla większości gospodarek oraz wpływają na osłabienie inflacji, co może powstrzymywać jastrzębie posunięcia niektórych banków centralnych. Co więcej, posypały się też formułowane przez zacnych ekspertów rady dotyczące tego, co powinien zrobić OPEC.

Kłopot w tym, że jedni sugerują zwiększenie ograniczeń wydobycia (na przykład Goldman Sachs), inni zaś wręcz przeciwnie, czyli puszczenie wszystkiego na żywioł, by rynek sam sobie dał radę z wyznaczeniem poziomu równowagi. To ostatnie oznaczałoby drugą rundę walki z amerykańskimi łupkami, dość ryzykowną w kontekście stanu finansów sporej części państw uzależnionych od eksportu ropy. Co zrobi kartel, którego przedstawiciele mają się spotkać w lipcu, nie wiadomo, ale na razie nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie mogło dojść do jakichś radykalnych rozstrzygnięć. Z drugiej strony wciąż w dół korygowane są prognozy cen surowca, a perspektywa osiągnięcia stanu względnej równowagi między podażą a popytem nadal jest wielką niewiadomą.

Według szacunków OPEC nie nastąpi to raczej w 2018 r. Amerykańska Energy Information Administration szacuje, że w tym roku średnia cena WTI wyniesie niecałe 49 dolarów za baryłkę, a w przyszłym sięgnie ledwie 46 dolarów, w obu przypadkach obniżając wcześniejsze prognozy o 3,5, do 7 proc. Analitycy Goldman Sachs obniżyli swoją prognozę na ten rok z 55 do 47,5 dolara, strasząc jednocześnie możliwością spadku notowań surowca w okolice 40 dolarów, jeśli podaż nie zostanie ograniczona.

GG Parkiet

Ostatnie dni przyniosły niewielkie odbicie notowań. Po tym jak na początku minionego tygodnia ceny WTI zbliżały się do 44 dolarów za baryłkę, w czwartek sięgały 46 dolarów. To bardzo skromne osiągnięcie, biorąc pod uwagę kolejny bardzo duży spadek zapasów surowca w USA. Reakcja na te informacje była niezbyt entuzjastyczna, a w dodatku krótkotrwała, co nie wróży najlepiej na najbliższą przyszłość. Humory bykom mogłoby poprawić dopiero wyjście notowań powyżej niedawnego lokalnego szczytu, czyli 47 dolarów za baryłkę.

Znacznie lepiej wygląda sytuacja na rynku miedzi, ale i tu raczej trudno mówić o euforii lub przełomie, szczególnie patrząc na reakcję po czwartkowej publikacji danych o dużym ożywieniu w chińskim handlu zagranicznym. Cena metalu pod koniec tygodnia przekroczyła 5900 dolarów za tonę, zbliżając się do poziomu z końca czerwca. Notowania kontraktów terminowych także szły w górę, testując w środę i w czwartek 270 centów za funt, ostatecznie odpadając od tego poziomu i tracą w czwartek 0,7 proc. Ewentualna kontynuacja zwyżki w najbliższych dniach mogłaby znacznie poprawić nastroje, ale do podjęcia próby ataku na szczyt z lutego potrzebny byłby silniejszy impuls, choć cel nie jest zbyt odległy (brakuje do niego 4,5 proc.).

Oddaliło się nieco zagrożenie spadkiem notowań złota do poziomu 1200 dolarów za uncję, wiszące nad rynkiem od kilku tygodni. Strach przeważał jeszcze na początku tygodnia, ale pod koniec trochę osłabł, do czego przyczyniło się prawdopodobnie gołębio zinterpretowane wystąpienie Janet Yellen. W czwartek notowania kruszcu zbliżały się do 1220 dolarów, zwyżkując w trakcie czterech sesji o 0,5 proc. W nadal bardzo nerwowej atmosferze trwała w ostatnich dniach próba powstrzymania przeceny srebra. Na początku tygodnia w trakcie sesji schodziły one poniżej 15,5 dolara za uncję, idąc później w kierunku 16 dolarów, by w czwartek znów tracić ponad 1 proc.

Emerging markets potwierdzają siłę

W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia indeks rynków wschodzących (ETF) zyskał ponad 4 proc., za jednym razem z fasonem forsując szczyt z kwietnia 2015 r. i docierając w okolice tego z września 2014 r. Poprzednio tak imponujący tygodniowy skok MSCI Emerging Markets zanotował niemal równo rok temu, na przełomie czerwca i lipca. Wówczas w ten sposób indeks świętował wynik referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, a przede wszystkim związane z nim zapowiedzi głównych banków centralnych dotyczące modyfikacji ich wcześniejszych planów z zakresu ich polityki pieniężnej.

Zmniejszyły się między innymi oczekiwania wobec Fedu i dość powszechnie spodziewano się „tylko" jednej podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych do końca roku, a przedstawiciele rezerwy federalnej zaczęli mieć wątpliwości w kwestii kondycji gospodarki. Obecnie różnica jest taka, że nie ma widoków na kolejny „exit", wątpliwości Fedu dotyczą powrotu inflacji do pożądanego celu, a oprócz spodziewanej jednej podwyżki stóp mamy plan stopniowego ograniczania sumy bilansowej amerykańskiego banku centralnego. Środowy skok MSCI Emerging Markets o prawie 2 proc. stanowi najlepszy komentarz do wygłoszonego tego dnia wystąpienia Janet Yellen przed kongresową komisją do spraw usług finansowych. Usunęło ono w cień obawy wobec rynków wschodzących, płynące z giełd towarowych. Mimo taniejącej ropy naftowej o 3,5 proc. w górę poszedł w ostatnich dniach moskiewski RTS, a zwyżka na parkiecie brazylijskim przekroczyła 4,5 proc. Niemniej jednak z euforycznym nastawieniem do emerging markets należy być ostrożnym, bo z każdym atakiem na szczyt i dynamicznym skokiem indeksów wiąże się pewne ryzyko.

W Warszawie umiarkowana poprawa

Z poprawy nastrojów na rynkach wschodzących nasz parkiet skorzystał w sposób umiarkowany, a zyski podzieliły się nierówno i nie wszędzie się pojawiły. WIG20 i WIG poszły w górę w ciągu czterech pierwszych sesji minionego tygodnia po nieco ponad 2 proc., a więc o połowę mniej niż MSCI Emerging Markets. Można powiedzieć, że dobre i to, bo jeszcze we wtorek w obu przypadkach istniało zagrożenie wyjścia dołem z wielotygodniowej konsolidacji.

Jednak nie dość, że nie było mowy o względnej sile, to jeszcze pozostały wątpliwości, czy oba główne indeksy będą w stanie kontynuować zwyżkę po tym, jak w czwartek zatrzymały się w okolicy istotnych poziomów oporu, a więc odpowiednio 2350 i 62 000 punktów. Dotyczy to także WIG20 liczonego w ujęciu dolarowym. Zakres wspomnianej konsolidacji wciąż więc obowiązuje, a jej los może, ale nie musi rozstrzygnąć się w najbliższych dniach, zaś kierunek ruchu prawdopodobnie zależeć będzie od sytuacji w otoczeniu i sentymentu zagranicznego kapitału. Powrót tego ostatniego wyraźnie dało się zauważyć po zwiększonych w środę i czwartek obrotach.

Znacznie mniej optymizmu było w segmencie małych i średnich spółek. mWIG40 zyskał w ciągu czterech pierwszych sesji niewiele ponad 1 proc., nawet nie zdołał zaatakować poziomu 4900 punktów, a sWIG80 zniżkował o 0,4 proc. Zachowanie tego ostatniego może coraz bardziej niepokoić, nie tyle ze względu na skalę spadków, ile na ich „uporczywość". Słabość indeksu utrzymuje się nieprzerwanie od początku kwietnia, kosztując go zniżkę o 5 proc.

Patrząc z perspektywy branżowej, widać siłę górnictwa, energetyki, chemii i spółek paliwowych, niepewność w przypadku banków, osłabienie budowlanki i deweloperów oraz sektorów „konsumpcyjnych" (odzież, spożywczy, motoryzacja, media).

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?