Ropa gatunku WTI za ponad 70 USD za baryłkę, a gatunku Brent za 77 USD za baryłkę – „czarne złoto" nie było tak drogie od jesieni 2014 r. Nowy impuls do wzrostu cen dało mu w ostatnich dniach wznowienie amerykańskich sankcji nałożonych na Iran, czyli trzeciego pod względem wielkości producenta ropy w OPEC. Szacunki analityków mówią, że w wyniku decyzji o sankcjach może zniknąć z rynku nawet 700 tys. baryłek ropy dziennie. Spadek eksportu surowca z Iranu nałoży się na załamanie produkcji w pogrążonej w ciężkim kryzysie socjalistycznej Wenezueli. Wydobycie ropy u tego największego w Ameryce Łacińskiej producenta z OPEC wyniosło w kwietniu zaledwie 1,55 mln baryłek dziennie. Było o blisko 800 tys. baryłek niższe niż pod koniec 2016 r. i wróciło na poziom z 1987 r. Inni producenci z OPEC, wraz z Rosją, trzymają się przyjętych przez siebie ograniczeń w produkcji. Nad rynkiem wisi zaś ryzyko dalszego ograniczenia podaży, do którego mógłby się przyczynić np. konflikt izraelsko-irański czy irańsko-saudyjski. Podaż ropy znalazła się więc pod silną presją, a popyt solidnie wzrósł przez ostatnie 12 miesięcy w wyniku globalnego ożywienia gospodarczego. Skutkiem tego cena ropy może zmierzać w stronę 80 USD za baryłkę. Czy tam się jednak zatrzyma? Czy też pójdzie znacznie wyżej? Czy też może wzrost amerykańskiej produkcji doprowadzi za jakiś czas do korekty na rynku naftowym? To pytania, od których zależy kondycja światowej gospodarki.
Zapaść infrastrukturalna
Część analityków wskazuje, że wznowienie sankcji nałożonych na Iran zostało już uwzględnione w cenach surowca. – Moim zdaniem dużo z tego zostało już uwzględnione w cenach spotowych. Większość ekspertów od energii myślało wcześniej, że wycofanie się USA z porozumienia z Iranem było niemal pewne, jest więc więcej debaty na temat innych nadchodzących wydarzeń, takich jak wenezuelskie wybory mające się odbyć 20 maja. W długim terminie sankcje mogą spowolnić międzynarodowe inwestycje w irańskim sektorze naftowym i ograniczyć jego perspektywy wzrostu po 2020 r. To jest wsparcie dla cen ropy w środku cyklu, z którymi są powiązane wyceny akcji – twierdzi Tom Robinson, analityk z Fidelity.
Można również spotkać się z opinią wśród analityków, że wzrost wydobycia z amerykańskich złóż łupkowych powinien przyczynić się do wyhamowania wzrostu cen. W ostatnich latach kilkakrotnie był realizowany ten scenariusz. Wzrost cen ropy zachęcał producentów z USA i Kanady do uruchomienia wydobycia z mniej rentownych złóż, co skutkowało wzrostem podaży i spadkiem cen. – Wyższe ryzyko geopolityczne oraz perspektywa spadku podaży w wyniku amerykańskich sankcji na jednego z ważniejszych producentów ropy na Bliskim Wschodzie, jakim jest Iran, powinna sprzyjać kontynuacji zwyżek jej cen. Z drugiej strony mogą być one ograniczane coraz większą podażą ze strony USA. Każdy kolejny miesiąc przynosi bowiem dodatkowe wydobycia ropy z tamtejszych łupków, a wyższe ceny mogą dodatkowo mobilizować amerykańskich producentów do uruchamiania nowych wiertni. Zatem ryzyko nadpodaży „czarnego złota" może się utrzymywać, nawet w przypadku zmniejszenia eksportu ropy z Iranu i przedłużenia porozumienia krajów OPEC o ograniczonym wydobyciu po 2018 r. Tym samym nie można wykluczyć, że w najbliższych tygodniach ceny ustabilizują się i powrócą na niższe poziomy – mówi „Parkietowi" Maciej Leściorz, dyrektor ds. sprzedaży i edukacji w CMC Markets.
USA są na drodze do stania się największym producentem ropy na świecie. Amerykańska Administracja Informacji Energetycznych (EIA) prognozuje, że wydobycie w USA sięgnie w przyszłym roku rekordowego poziomu 12 mln baryłek dziennie. Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) spodziewa się, że przez najbliższe trzy lata amerykański eksport będzie mógł pokryć 80 proc. wzrostu światowego popytu na ropę, a pozostałe 20 proc. pokryje eksport kanadyjski. Sceptycy wskazują jednak, że dostawy ropy z Ameryki Północnej mogą natknąć się na poważną barierę: ograniczoną przepustowość rurociągów. Może się okazać, że nie mają one wystarczających mocy, by obsłużyć pożądany wzrost produkcji z teksaskich złóż Permian Basin i z kanadyjskiej prowincji Alberta. Stosunkowo niska cena ropy w ostatnich latach przełożyła się na zaniedbania inwestycyjne. Wiele projektów wydobywczych (nie tylko łupkowych, ale również konwencjonalnych) może więc być uruchamianych z dużym opóźnieniem. IEA prognozuje, że te ograniczenia infrastrukturalne zaczną poważnie hamować wzrost podaży surowca po 2020 r. – Jak już wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, słabe globalne inwestycje pozostają źródłem obaw. Więcej inwestycji będzie potrzebnych, by zastąpić produkcję na wyczerpujących się polach naftowych. Świat musi zastępować je w tempie wynoszącym 3 mln baryłek dziennie, czyli podobnym do całej produkcji z Morza Północnego, i jednocześnie odpowiadać na solidny wzrost popytu – ostrzega Fatih Birol, dyrektor zarządzający IEA.