Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, przekonuje, że słabość rynku IPO to efekt wciąż tych samych od lat czynników. – Przeregulowania, niskich wycen akcji i łatwości dostępu do finansowania. Regulacje w coraz większym stopniu utrudniają prowadzenie biznesu i zwiększają ryzyko dla menedżerów i inwestorów. Kiedyś były mniej wymagające, a rynek oferował więcej korzyści. Przy dzisiejszych wycenach spółek i dostępności finansowania bankowego na stosunkowo korzystnych warunkach, coraz mniej firm gotowych jest na poniesienie dodatkowych kosztów w postaci wymogów regulacyjnych, absolutnie niewspółmiernych do wielkości polskiego rynku i notowanych na nich spółek. Co gorsza, bieżący rok będzie trzecim z kolei, kiedy liczba i wartość delistingów przewyższy liczbę i wartość debiutów – mówi szef SEG.
Jego zdaniem rynek ożywiłby się, gdyby te bariery zniknęły. – Regulacje powinny mieć na celu dobro inwestorów i powinny być dostosowane do wielkości polskiego rynku. Propozycje SEG w tym zakresie spotkały się z akceptacją Komisji Europejskiej, więc jest nadzieja. Wzrost wycen spółek jest o tyle możliwy, że wobec niskich stóp procentowych i coraz większej potrzeby lokowania kapitału poza bankami i poza kupowaniem mieszkań może pojawić się na giełdzie silny popyt. Jeśli niskie stopy procentowe będą utrzymywane zbyt długo, to wzrost inflacji spowoduje, że finansowanie dłużne będzie zbyt drogie i emitenci wrócą na rynek kapitałowy – dodaje Kachniewski.
Brokerzy na razie ostrożni
– Na większą poprawę należy poczekać do znaczącego odbicia wycen małych i średnich spółek, co uzależnione będzie od napływów do funduszy w nie inwestujących. Nadzieją na zmianę trendu może być wdrożenie przez rząd programu PPK, na co wielu uczestników polskiego rynku czeka z niecierpliwością – mówi Świniarski.
– W tym roku będzie parę IPO, ale raczej mniejszych, do 100 mln zł. Głównie z branż innowacyjnych oraz producentów gier. Dużych transakcji, poza opisanym w mediach Smykiem, na horyzoncie nie widać – dodaje Rekowski. Także jego zdaniem rynkowi zdecydowanie pomogłoby wprowadzenie PPK. – Napływ pieniędzy w ramach tego programu pomógłby głównie małym i średnim spółkom, być może jak za czasów OFE pojawiłaby się premia w wycenach dzięki napływom, co rozruszałby rynek IPO – zaznacza.
– Ciągle obserwujemy zainteresowanie funduszy i drobnych inwestorów spółkami innowacyjnymi, biotechnologicznymi i producentami gier. Pod koniec roku planujemy przeprowadzić IPO spółki BoomBit Games, będzie to dość spora oferta. Będziemy jeszcze obserwować duże, kilkusetmilionowe, IPO na GPW, ale najpierw na rynek pierwotny musi wrócić koniunktura. Wyceny nie są głównym problemem, to raczej brak popytu i zaostrzanie regulacji. Kombinacja tych czynników powoduje, że konkurencję dla giełdy stanowią też fundusze private equity – na rynku prywatnym spółki mogą uzyskać podobną wycenę i nie są obciążone aż takimi wymogami regulacyjnymi. Liczę, że od przyszłego roku ta sytuacja zmieni się znów na korzyść giełdy – mówi Palejko.
Słabe stopy zwrotu nie budują dobrego klimatu wokół debiutanów
Ostatnie debiuty nie przyniosły inwestorom wielu powodów do radości (z wyjątkiem paru producentów gier). Spośród ostatnich 20 firm, które od końcówki 2016 r. zadebiutowały na głównym rynku GPW (w tym siedem przeniosło się z NewConnect) na plusie jest tylko sześć. Absolutnym hitem jest Dino Polska, którego akcje podrożały od debiutu z kwietnia 2017 r. aż trzykrotnie. Cieszy to o tyle, że była to spora oferta (warta 1,65 mld zł) i wzięło w niej udział stosunkowo dużo inwestorów (3,8 tys. indywidualnych i 282 instytucjonalnych). Ten Square Games, który wszedł na GPW raptem 11 maja, przyniósł już 72 proc. wzrostu. Sporo urósł też kurs Hollywooda i Morizona, w mniejszym stopniu R22 i Novaturasa. To jednak mniejsze, nie aż tak popularne spółki, które przyciągnęły mniejszą liczbę inwestorów. Po drugiej stronie skali są Setanta i Unimot, które na początku 2017 r. przeniosły się z NewConnect i od swoich debiutów straciły odpowiednio aż 93 proc. i 85 proc. Gorzej jest z osławionym GetBackiem, który wprawdzie od debiutu z lipca stracił „tylko" 80 proc., ale jego notowania od połowy kwietnia są zawieszone, a najgorsze informacje na temat sytuacji finansowej windykatora napłynęły dopiero niedawno (złożenie wniosku o układ z wierzycielami, zarzuty o manipulacje portfelami i kreatywną księgowość). Problem windykatora, którego oferta była warta 740 mln zł, dotyka sporego grona 3,6 tys. inwestorów indywidualnych i prawie 400 instytucjonalnych. Inną dużą firmą (oferta warta 4,4 mld zł), która zawiodła inwestorów, jest Play. Od debiutu telekom stracił 27 proc. Wyjątkowo słabo wypadły małe spółki, jak TXM i JWW Invest (po -74 proc.) oraz Maxcom (-64 proc.). MR