Nie spodziewa się jednak istotnego przyspieszenia tempa wzrostu rentowności obligacji w USA, a niskie wskaźniki wyceny i oczekiwane dwucyfrowe tempo poprawy wyników w przyszłym roku sprawiają, że nie należy przekreślać hossy. – Poza czynnikami fundamentalnymi pozytywnym katalizatorem do kontynuacji zwyżek może być ewentualne spowolnienie tempa podwyżek stóp procentowych w USA lub normalizacji bilansu Fedu. W takim przypadku zakładałbym relatywnie lepsze zachowanie rynków wschodzących, a tym samym zawężenie rekordowo wysokiego dyskonta prognozowanych zysków do rynków rozwiniętych – argumentuje Pawlak.
Ekonomiści ING BSK oczekują w najbliższym tygodniu, dwóch tygodniach stabilizacji długoterminowych obligacji amerykańskich. Wskazują, że rynek wycenił już ścieżkę podwyżek stóp w USA zgodną z projekcjami Fedu (pełne trzy w 2019 r. ). Z kolei eksperci Credit Agricole Banku Polska uważają, że ubiegłotygodniowe dane stanowią wsparcie dla scenariusza, zgodnie z którym w grudniu Fed podniesie stopy o 25 pkt baz., w 2019 r. skala zacieśniania wyniesie 100 pkt baz., a tym samym będzie o 25 pkt baz. wyższa niż wskazywana w ostatniej projekcji Fedu.
Zdaniem Świniarskiego ubiegłotygodniowy istotny wzrost rentowności amerykańskich skarbówek zdyskontował oczekiwane podwyżki stóp, więc w nadchodzących tygodniach można liczyć raczej na odreagowanie tego rajdu niż kolejne zwyżki rentowności, co nie będzie wywierać presji na dalsze umocnienie dolara. – W takim środowisku koszyk emerging markets ma przestrzeń do odreagowania, wspierany rosnącymi cenami surowców, które w obecnej fazie cyklu rozwoju gospodarki światowej rosną wraz z inflacją. Jednak globalny kapitał płynie na rynki rozwijające się, kiedy oczekuje wyższych dynamik poprawy zysków netto w porównaniu z tymi na rynkach rozwiniętych, ale obecnie ta relacja nie sprzyja rynkom wschodzącym głównie z uwagi na impuls fiskalny w USA, gdzie spółki notują 20-proc. dynamiki wzrostu zysku netto – mówi zarządzający DM TMS Brokers.
Lokalne czynniki
Warszawska giełda ma jednak swoje problemy – głównie to niska płynność uderzająca w wyceny średnich i małych spółek. Napływy do polskich funduszy inwestujących w tym segmencie były słabe już wcześniej, ale odpływy wzmogły problemy niektórych TFI, w które uderzyła afera niewypłacalnego GetBacku. – Polski rynek nie jest w stanie podnieść się po korekcie z początku lutego, a krótkotrwałe odbicia, jak to z II połowy lipca, mają jedynie spekulacyjny charakter. Dla WIG20 istotną kwestią może być przyjęta w ubiegły piątek ustawa o pracowniczych planach kapitałowych, która zakłada, że nie mniej niż 40 proc. środków ma trafiać na inwestycje w polskie blue chips – dodaje Świniarski.
Również Materna wskazuje, że słaba koniunktura na GPW w dużym stopniu wynika z lokalnych problemów, a nie tylko z odpływu kapitału do Stanów Zjednoczonych. – Jej główne przyczyny to raczej spadek wyników spółek wywołany m.in. silnym wzrostem płac czy pogorszeniem się sytuacji płynnościowej, do którego przyczynia się polityka rządu. Nowe pomysły typu zwiększenie narzutów na wynagrodzenia w postaci PPK czy ostatni wzrost cen energii nie łagodzą, a raczej powiększają napięcie w firmach, a tym samym negatywnie wpływają na koniunkturę na giełdzie – uważa Materna, który jest sceptycznie nastawiony do wpływu PPK na koniunkturę na GPW. Jego zdaniem można liczyć na 3–4 mld zł napływów z tego tytułu rocznie, co pomoże GPW, ale nie będzie miało aż tak dużego wpływu jak kiedyś OFE i nie rozwiąże definitywnie problemu z płynnością.