Ale analiza poprzednich przypadków pokazuje, że od pierwszej inwersji do definitywnego szczytu hossy upłynąć może jeszcze wiele miesięcy.
Mamy kolejny epizod sagi pod tytułem „odwrócona krzywa rentowności amerykańskich obligacji jako zwiastun potencjalnych problemów". O ile w marcu–kwietniu wzięliśmy pod lupę sygnał w postaci spadku poniżej zera spreadu 10l – 3m (czyli różnicy rentowności papierów dziesięcioletnich i trzymiesięcznych), o tyle teraz dołącza do niego, przez niektórych uważany za bardziej „klasyczny", spread 10l – 2l (różnica rentowności papierów dziesięcio- i dwuletnich). W trakcie ostatnich turbulencji na rynkach obligacji i on stał się ujemny (na razie na chwilę). Po raz pierwszy od... 2007 r. Bez wątpienia musimy się pochylić nad tą kwestią.
Umowne pojęcie
Nie będziemy się tutaj zastanawiać nad znaczeniem dalszego odwrócenia krzywej dla potencjalnej recesji. Ten temat pod lupę weźmy jedynie pod kątem czysto inwestycyjnym, bo recesja jest pojęciem bardzo umownym, a jej wpływ na rynek akcji bywał jeszcze bardziej pogmatwany.
Skupmy uwagę na wykresie indeksu S&P 500, na który nałożyliśmy okresy występowania odwróconej krzywej (rozumianej jako ujemny spread 10l – 2l). Przede wszystkim podkreślmy to, o czym pisaliśmy już wcześniej – odwrócenie krzywej zwykle nie było jednorazowym punktem w czasie, który wyznaczał odwrót na rynku akcji. Gdyby tak było, to omawiany sygnał należałoby potraktować jako najwyższy czas na ewakuację pieniędzy z giełd. Ale w rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.
Licząc od początku lat 90. ubiegłego wieku (od tego momentu dysponujemy szczegółowymi danymi tygodniowymi pozwalającymi wychwycić nawet chwilowe odwrócenie), spread 10l – 2l był ujemny łącznie w trakcie 131 tygodni, czyli przez około 8,5 proc. całego czasu.