– Deweloperzy rozpoczęli w pierwszych pięciu miesiącach tego roku budowę rekordowej liczby mieszkań. Odpowiadają w ten sposób na utrzymujący się wysoki popyt przekładający się na rewelacyjne wyniki sprzedaży. Wysoką aktywność wykazują także inwestorzy indywidualni. Z pewnością okres pandemii zwiększył liczbę osób rozważających zamieszkanie we własnym domu z ogródkiem i ten trend utrzyma się jeszcze przez dłuższy czas – ocenia Agnieszka Mikulska, ekspert rynku mieszkaniowego w CBRE. – Rekordowe poziomy osiąga również liczba mieszkań, na których budowę uzyskano pozwolenie. Dotyczy to zarówno deweloperów, jak i indywidualnych inwestorów. Świadczy to o optymizmie uczestników rynku i daje szanse na zmniejszenie problemów ze zbyt małą podażą mieszkań. Jednocześnie problemem pozostaje, czy uda się zapewnić podaż w najbardziej pożądanych lokalizacjach. Z kolei ze względu na wysokie liczby rozpoczynanych inwestycji zapas pozwoleń (rozumiany jako liczba mieszkań, które można na ich podstawie wybudować) zaczyna się stabilizować, po dynamicznym wzroście na przełomie roku – podsumowuje.
Pierwotny rynek mieszkaniowy w ostatnim czasie charakteryzowany jest jako niezbalansowany pod względem popytu i podaży, co wpływa na ceny, a te nie odstraszają nabywców, skoro w I kwartale br. padł rekord sprzedaży w sześciu głównych aglomeracjach. Deweloperzy mocno narzekają na trudności w uzupełnianiu oferty – długotrwałe procedury administracyjne, kurczące się zasoby ziemi. Jak pogodzić tę narrację z puchnącymi statystykami?
– Paradoksalnie i jedno, i drugie jest prawdą – komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. – Deweloperzy robią co mogą, aby zaspokoić popyt, co widać w danych GUS. To wciąż jest jeszcze za mało, bo do typowych kupujących gotówkowych i kredytowych dołączyli jeszcze nabywcy instytucjonalni, często finansowani zagranicznym kapitałem, który charakteryzuje się nienotowanym nigdy wcześniej „ssaniem" na mieszkania. Przy tym tak się składa, że w ocenie funduszy lokale w Polsce są bardzo atrakcyjnie wycenione w porównaniu z tym, jakie zwroty z wynajmu generują, czy jaki drzemie w nich potencjał do wzrostu wartości – podkreśla.
Ekspert dodaje, że dramatycznie wręcz brakuje działek umożliwiających szybkie podjęcie budowy. – Popyt jest tu i teraz, a jak kupimy działkę z problemami, to ich prostowanie może trwać kilka lat. Najgorzej mają firmy, które z założenia działają na terenie jednego czy dwóch miast. Jeśli nie mają banków ziemi, to są skazane na walkę cenową, bo bez gruntów nie mają jak funkcjonować – mówi Turek.
Ponadto, diabeł tkwi w szczegółach. Najwięksi deweloperzy działają w największych aglomeracjach, a statystyki GUS obejmują cały kraj. Do zamknięcia tego wydania gazety urząd nie podał danych cząstkowych za maj, ale po czterech miesiącach widać trend: Warszawa jest czerwoną wyspą na deweloperskiej mapie Polski, tu nie były notowane zwyżki liczby mieszkań w rozpoczynanych inwestycjach i pozwoleniach, tylko kilkunastoprocentowe spadki. Deweloperski boom to w znacznej mierze wzrost aktywności w mniejszych ośrodkach, dawnych stolicach województw.