Czwartkowa sesja zaczęła się pod kreską i pod kreską się skończyła. Indeks WIG20 spadł o 0,6 proc. i zameldował się na poziomie 2191 pkt. Jako wskaźnik najbardziej wrażliwy na czynniki zagraniczne, źle zareagował na środową konferencję Fedu. O ile bowiem Amerykański Bank Centralny zgodnie z oczekiwaniami obniżył stopy, to jego szef zasugerował, że to by było na tyle jeśli chodzi o ten rok. Oczywiście pozostawiono sobie furtkę w postaci bieżącego reagowania na sygnały z gospodarki, ale te ostatnie zdają się być jak na razie całkiem dobre. Czwartkowe odczyty – indeks Fed z Filadelfii, wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, sprzedaż domów na rynku wtórnym - przebiły prognozy. W tym kontekście dalsze cięcia, o dodruku pieniędzy nie wspominając, sensu raczej nie mają. Chyba, że Powell będzie chciał przypodobać się Donaldowi Trumpowi, któremu marzą się ujemne stopy.

Druga i trzecia linia warszawskiego parkietu, czyli mWIG40 i sWIG80, też nie imponowały w czwartek siłą. Pierwszy wzrósł tylko o 0,1 proc., a drugi spadł o 0,1 proc. Tutaj czynnikiem hamulcowym były sprawy lokalne, a mianowicie dane o produkcji przemysłowej. W sierpniu spadła o 1,3 proc. w ujęciu rok do roku, a prognozy mówiły o wzroście o 1,7 proc. To oczywiście za mało, by ubolewać nad stanem polskiej gospodarki, ale na tyle dużo, by chwilowo zniechęcić inwestorów do zakupów przy ul. Książęcej. W czwartek ewidentnie się to udało, o czym świadczyły obroty. Ich wartość na koniec dani wyniosła 658 mln zł. Ta liczba prezentuje się jeszcze gorzej jeśli nadmienimy, że za jedną trzecią tej wartości odpowiadały tylko cztery spółki – PZU, PKO BP, PKN Orlen i Pekao.

Szczegółowe statystyki czwartkowej sesji potwierdzały przewagę niedźwiedzi. 41 proc. spółek zanotowało spadki, a 35 proc. wzrosty. Największe, bo ponad 13-proc., zwyżki notowały papiery Ursusa, Kanii i EkoExportu, które trudno uznać za firmy z pierwszej ligi naszego parkietu. Na drugim biegunie był Polnrod ze spadkiem o 8,5 proc., a także niezawodny w swej zmienności Getin Holding, którego kapitalizacja uszczupliła się o 7,6 proc. Dodajmy, że siedem spółek wyznaczyło w czwartek co najmniej roczne maksimum notowań (m.in. GPW i Neuca), a osiem spadło do analogicznego minimum (m.in. Śnieżka i XTB).

I choć czwartkowej sesji do udanych zaliczyć nie można, to w szerszym ujęciu czasowym nie ma ona dużego znaczenia. Po mocnej fali wzrostowej, jaką WIG wykonał w pierwszej połowie września przyszła całkiem naturalna faza stabilizacji. Niewykluczone, że rynek czeka na impuls wzrostowy, który otworzy drogę do wyższych pułapów.