I to, jak pisze Robin Brooks – ekonomista w Brookings Institute, wcześniej główny ekonomista w IIF i główny strateg ds. rynku walutowego w Goldman Sachs – jest problem. – Jak sygnalizowałem od wielu miesięcy, znajdujemy się we wczesnej fazie globalnego kryzysu zadłużenia. Rentowności obligacji długoterminowych rosną, ponieważ rynki coraz bardziej obawiają się, że wysoki poziom zadłużenia zostanie zniwelowany przez inflację. Trwają desperackie poszukiwania bezpiecznych przystani, na czym polega „handel deprecjacją”. To właśnie wywindowało ceny metali szlachetnych w górę i dlatego kraje o niskim zadłużeniu publicznym (Szwajcaria, Szwecja, Dania) nagle stały się modne. Innymi słowy, cierpliwość rządów, których jedynym rozwiązaniem problemu nadmiernego zadłużenia jest zwiększenie wydatków, jest na wyczerpaniu. To po prostu nie wystarczy. Japonia zbliża się do kresu swoich możliwości – konkluduje Brooks.
Premier Sanae Takaichi musi podjąć trudne decyzje
Dlaczego według Brooksa Japonia osiągnęła kres możliwości stymulacji fiskalnej? Powodem jest to, że Bank Japonii (BoJ) pozostaje dużym nabywcą długu publicznego. Oznacza to, że rentowność japońskich obligacji jest sztucznie utrzymywana na niskim poziomie przez BoJ i byłaby znacznie wyższa bez tej interwencji. To wpędziłoby Japonię w kryzys zadłużenia, z którym obecny i poprzedni rząd nie chcą się zmierzyć. Zamiast tego wygodniej jest wykorzystać BoJ do sztucznego ograniczenia rentowności. – Problem polega na tym, że nie rozwiązuje to podstawowego problemu, jakim jest nadmierne zadłużenie. Po prostu przekształca kryzys na rynku obligacji w kryzys walutowy – zauważa ekonomista.
Jeśli spojrzeć na japońskiego jena w ujęciu realnym, czyli uwzględniając jego pozycję względem wszystkich walut na świecie, biorąc pod uwagę różnice w inflacji, jen jest prawie tak słaby jak lira turecka, która jest najsłabszą walutą na świecie po tym, jak prezydent Erdoğan zlikwidował swój bank centralny.
Więcej bodźców fiskalnych oznacza więcej długu, co – normalnie – oznaczałoby wyższe rentowności. Jednak te są już sztucznie zaniżone, a więcej bodźców fiskalnych oznacza, że to zniekształcenie będzie się tylko pogłębiać, ponieważ BoJ będzie zmuszony do zwiększenia zakupów, aby utrzymać rentowność na niskim poziomie. Jen wznawia więc spiralę dewaluacji i zbliża się do swojego historycznego minimum z połowy 2024 roku.
– Jeśli Sanae Takaichi naprawdę chce wzmocnić Japonię, czas podjąć trudne decyzje, co oznacza podniesienie podatków, cięcie wydatków i sprzedaż japońskich aktywów państwowych. Samo kontynuowanie tego samego – kolejny bodziec – po prostu nie wystarczy – podsumowuje Robin Brooks.