Ponad dwa miesiące intensywnych negocjacji na wyłączność ze szwedzką spółką Hoist zdały się na nic. Inwestor ten wpłacił 30 mln zł depozytu.
Firma wycofała się z inwestycji we wszystkie aktywa GetBacku. Powód wyjaśniono lakonicznie – „ze względów kapitałowych" (spółka ta miała ostatnio problemy w swoim kraju). Stało się to tuż przed zaplanowanym na jutro we wrocławskim sądzie głosowaniem nad propozycjami układowymi. Wiadomo więc, że nie ziści się jeden ze scenariuszy dotyczący rozliczenia spółki z obligatariuszami tzw. scenariusz inwestorski.
Czytaj także: Zgromadzenie wierzycieli. Obligatariusze GetBacku przed wyborem najmniejszego zła
Były dwie opcje, jest trzecia
- Szwedzki inwestor złożył zabezpieczoną depozytem ofertę, wszedł w szczegółowe negocjacje, poniósł niemałe koszty dotyczące oceny inwestycji, ale pomimo dużego wysiłku z obu stron, na kilka dni przed kluczową z punktu widzenia inwestycji decyzją sądu zrezygnował z rozmów na temat zakupu wszystkich portfeli. Zrobiliśmy wszystko, żeby dobrze zabezpieczyć spółkę na taką ewentualność, ale oczywiście nie możemy zmusić inwestora do transakcji związanej ze wszystkimi portfelami. Razem z Hoist postanowiliśmy, że konstruktywnym podejściem będzie próba zrobienia mniejszej transakcji – mówi Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.
Decyzja Hoista mocno skomplikowała sytuację na kilka dni przed posiedzeniem sądu. Od dłuższego czasu Zarząd wyraźnie komunikował bowiem, że tzw. scenariusz operacyjny, a więc zaspokajanie wierzycieli z bieżącej działalności operacyjnej jest obarczone bardzo dużym ryzykiem i może doprowadzić do niekontrolowanej spirali roszczeń. A to - z punktu widzenia obligatariuszy niezabezpieczonych - najmniej korzystny obrót spraw.