W końcu USA zaprosiły na spotkanie przedstawicieli Chin. Wynik tych rozmów nie był łatwy do określenia. Choć im dłużej obie strony przeciągały linę z cłami, tym pozycja Stanów Zjednoczonych wyglądała mniej ciekawie. Dowodem na to są spadające zamówienia na kontenery docierające do USA, blokada dostępu do metali ziem rzadkich czy problem z długiem największej gospodarki USA. O poranku wszystko się wyjaśniło. Cła w dół i kolejne rozmowy przez 90 dni. To czas, w którym waluta amerykańska może chwilę odetchnąć.
Pierwszy kwartał był okresem dużej deprecjacji USD. W relacji do EUR było to 14 figur, do CHF 11 figur, a sąsiada z północy (CAD) 10 figur. Kwiecień upłynął w większości przypadków na wyczekiwaniu i konsolidacji. Zmiana pojawiła się z początkiem tego miesiąca. Dodatkową motywacją dla zwolenników mocnego dolara był poniedziałkowy news o chwilowej odwilży. Tworzy to potencjał do korekty. Używam tego słowa z pełną świadomością jego znaczenia. Problem w handlu międzynarodowym przecież nie zniknął. Znamy postawy poszczególnych krajów ze szczególnym uwzględnieniem tego, co chce zrobić Ameryka w najbliższych czterech latach. Sprawia to, że musimy przyzwyczaić się do dużej zmienności na instrumentach walutowych, śledząc wpisy w mediach społecznościowych. W tym wszystkim jest szansa na umocnienie naszej jednostki monetarnej. Ciekawe, czy w przypadku USDPLN wrócimy na poziomy sprzed 10–15 lat, czyli bliżej 3,00?