Tylko wczoraj para EURPLN odnotowała największy wzrost intraday od czasów nieoczekiwanej obniżki stóp procentowych w Polsce we wrześniu 2023 roku. Za wyprzedażami stoi kilka czynników, ale najważniejszym z nich wydaje się zmiana tła gospodarczo-geopolitycznego.
Wojna na Bliskim Wschodzie, kontrofensywa Rosji w Ukrainie, jastrzębie komentarze Powella, połączone z danymi makro sugerującymi siłę amerykańskiej gospodarki oraz gołębie komentarze Lagarde z EBC tworzą potencjalnie solidne podłoże pod techniczne odbicie USD, który przypomnijmy, jeszcze ostatnio radził sobie relatywnie słabo. Dobrze obrazowały to pary walutowe z polskim złotym, gdzie na USDPLN notowaliśmy poziomy w okolicach 3,90. Duża w tym zasługa nacechowanej medialnie narracji o napływie środków do Polski od zagranicznych inwestorów do Polski, zachęconych przez fundusze z KPO. Równie ważna jest kwestia samych stóp procentowych, które na tle inflacji (bez uwzględnienia prognoz o nagłym jej odbiciu w Q3) wypada faktycznie jastrzębio.
Chęć alokacji kapitału w gospodarkach EM może się jednak kończyć. Warto zauważyć, że wraz z ostatnimi spadkami wyceny PLN bardzo mocno traciły waluty takich państw jak Meksyk czy Brazylia. Rynek wszedł (przynajmniej krótkoterminowo) w tryb „risk-off”, napędzając tym samym bezpieczne przystanie. Instrumenty nacechowane nieco bardziej spekulacyjnym pierwiastkiem mogą więc nie wykazywać tak atrakcyjnej premii za ryzyko jak ostatnio.
Na szerokim rynku szczególnie dobrze radzą sobie w chwili obecnej Waluty Antypodów. Większe spadki doświadcza przede wszystkim dolar oraz euro. Obserwujemy więc częściowe wymazanie ostatniej fali aprecjacji USD. Polski złoty notuje wzrosty dzisiaj o poranku. Za dolara zapłacimy obecnie 4,0900 zł, za euro 4,3476 zł, za franka 4,4895 zł, za funta 5,0977 zł.
Mateusz Czyżkowski