Niemniej doszliśmy – przynajmniej w przypadku EURPLN, do poziomów, które każą zastanowić się nad tym, co dalej. Nadal widać powyborczą premię na złotym – w tym zawierają się zwłaszcza spodziewane środki z UE w ramach KPO, które mogłyby pomóc naszej gospodarce w wielu aspektach.
To dotyczy także zmiany nastawienia Rady Polityki Pieniężnej na bardziej „jastrzębie”, co właśnie stało się faktem. Po ostatnim przekazie z RPP można odnieść wrażenie, że do wczesnej wiosny 2024 r. stopy procentowe pozostają niezmienione.
Złotemu sprzyja tzw. globalny sentyment, który znacząco się poprawił po posiedzeniu Fed z listopada. Rynki zaczęły rozgrywać rzeczywisty pivot, co znalazło swoje potwierdzenie w euforycznej reakcji na dane o inflacji CPI z USA, która wypadła w październiku poniżej prognoz. To dramatycznie przeceniło dolara, który w kraju spadł w okolice 4,06 zł. Czy jednak te wszystkie dobre informacje nie są już w cenach polskich aktywów?
Niewykluczone, chociaż brakuje zapalnika, który mógłby doprowadzić do znaczącej korekty. Teoretycznie mogłaby nim stać się dyskusja w Sejmie w kwestii postawienia szefa NBP przed Trybunałem Stanu, ale taki ruch mógłby wywołać spore kontrowersje wśród zagranicznych inwestorów, stąd też realnie taki scenariusz można traktować w kategoriach „czarnego łabędzia”.