Jednocześnie w nocy USA przeprowadziły atak na jeden z celów powiązanych z bojówkami irańskimi we wschodniej Syrii. Sytuacja geopolityczna nadal pozostaje, zatem napięta, chociaż "pod kontrolą". I to sprawia, że być może rynki finansowe w najbliższych dniach przeniosą swoją uwagę na publikacje makro, zwłaszcza, że jest ich wiele. Tylko w tym tygodniu poznamy decyzje aż pięciu banków centralnych - jutro BOJ, w środę FED, a w czwartek Norges Banku, BOE i Banku Czech. Poza tym dostaniemy kluczowe publikacje z USA w postaci danych ISM, oraz wyliczeń JOLTS, oraz Departamentu Pracy. Szereg ważnych figur pojawi się też z innych krajów, jak inflacja i PKB w strefie euro, kwartalne dane z rynku pracy w Nowej Zelandii, czy też odczyty Caixin PMI z Chin.
Teoretycznie poza jutrzejszym Bankiem Japonii to planowane publikacje nie powinny przynieść aż tak wielu emocji. Kluczowe banki centralne, tak jak FED, raczej zakończyły swoje cykle podwyżek stóp procentowych i przeszły do fazy obserwacji sytuacji odnośnie inflacji i cyklu gospodarczego. Na ewentualne dyskusje o obniżkach stóp jest jeszcze stanowczo za wcześnie.
W poniedziałek o poranku na rynkach nie widać konkretnego kierunku. Na FX mamy mieszane wskazania, co do dolara. Traci on nawet 0,3 proc. wobec dolara australijskiego, czy nowozelandzkiego, ale pozostaje stabilny wobec jena (tu rynek czeka na jutrzejsze informacje po posiedzeniu BOJ) i lekko zyskuje wobec euro, czy funta. Europejskiej walucie zaszkodziły szacunki dotyczące inflacji konsumenckiej w Hiszpanii, która w październiku wypadła poniżej prognoz. Dzisiaj poznamy jeszcze odczyty dotyczące koniunktury w strefie euro, oraz dane nt. inflacji w Niemczech.
EURUSD - mało znaczące wahania?
Euro, które cofnęło się rano po publikacji danych o inflacji w Hiszpanii, później jednak podjęło próbę odreagowania. Widać, że na EURUSD karty rozdaje dolar, który nieco słabnie na szerokim rynku w ślad za poprawiającymi się nastrojami na rynkach - w zeszłym tygodniu rynek bał się interwencji w Strefie Gazy, teraz próbuje odreagowywać, kiedy widać, że konflikt nie eskaluje zbytnio poza relacje izraelsko-palestyńskie. Nie oznacza to bynajmniej, że ryzyko geopolityczne spadło, po prostu mamy bardziej do czynienia z tzw. chwilą oddechu.