Wbrew wskazaniom płynącym z sondaży rzeczywistość po wyborach okazała się nieco inna. Pojawiła się możliwość zbudowania koalicji, która może mieć bezpieczny margines ponad wymaganą większość w Sejmie. A rynki finansowe dają premię tym, którzy w ich mniemaniu mogą zagwarantować stabilność w długim okresie – stąd szybkie dopasowanie wyceny złotego, jakie obserwujemy od początku tygodnia.

Ale czy w krótkiej perspektywie złoty nie jest już za mocny i nie mamy do czynienia z przereagowaniem? Pytań o nową polityczną i gospodarczą rzeczywistość jest jeszcze wiele, tymczasem proces formowania nowego rządu może potrwać kilka tygodni (dla rynków to wieczność i po drodze jeszcze z kilka razy zajmą się zupełnie innymi wątkami), a środki z KPO (jeżeli je otrzymamy) nie popłyną raczej wcześniej niż na początku przyszłego roku.

Tymczasem w znacznie krótszej perspektywie globalne rynki mogą czekać poważne wyzwania – poza tematami makro, jak chociażby wpływ wysokich rentowności obligacji na inne klasy aktywów, możemy mieć poważne ryzyko geopolityczne. Sytuacja na Bliskim Wschodzie przypomina nieco puszkę Pandory i być może błędem jest oceniać, że kryzys izraelsko-palestyński to tylko drobny, lokalny problem. Historia już nieraz pokazała, że w trudnych sytuacjach beneficjentem był dolar, który zyskiwał kosztem innych walut, w tym rynków wschodzących, do których zalicza się złoty.