Nie ma co ukrywać, że globalna gospodarka stoi przed spowolnieniem w przyszłym roku. Niewiadoma może być tylko jego skala. Najlepszy scenariusz to łagodne przejście w cyklu koniunkturalnym, najgorszy – załamanie porównywalne z tym, które mieliśmy w 2008 r. Który jest bardziej prawdopodobny? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna, gdyż zależy od wielu czynników natury gospodarczej, regulacyjnej, oraz politycznej.
Kluczowym aspektem będą relacje na wszelakich płaszczyznach pomiędzy USA, a Chinami. Czym zakończy się wzajemny rozejm, który mija w marcu przyszłego roku? Perspektywa pełnowymiarowej wojny handlowej może generować potężne zamieszanie na rynkach, gdyż trudno ocenić, jakie będą faktyczne gospodarcze skutki tego wydarzenia. Generalnie pierwszy kwartał 2019 r. będzie stwarzać ryzyka natury politycznej. W pierwszej połowie stycznia dojdzie do głosowania z Izbie Gmin nad wynegocjowanym w końcu listopada przez premier May porozumieniem z UE ws. Brexitu. Rośnie prawdopodobieństwo realizacji scenariusza opuszczenia UE „bez porozumienia" z końcem marca b.r., o ile brytyjscy politycy nie zdecydują się „nagiąć" reguł demokracji i zatrzymać proces Brexitu bazując na Art.50 Traktatu Lizbońskiego. To nie jest wykluczone zwłaszcza, że brytyjscy parlamentarzyści nie będą chcieli wziąć odpowiedzialności za polityczno-gospodarczy chaos, jaki może nastąpić po 29 marca.
Dolar wciąż ma status waluty rezerwowej, a także w pewnym sensie jest klasyfikowany, jako „bezpieczna przystań". Prozaiczny powód to poziom rentowności, jaki mogą zaoferować amerykańskie obligacje, ogromna płynność rynku długu i przede wszystkim gwarancje rządu USA. W tym zestawieniu papiery japońskie, czy szwajcarskie przegrywają. Dlatego też wydaje się, że w sytuacji zaistnienia poważnych perturbacji na rynkach finansowych, zapracuje schemat faworyzowania bezpiecznych przystani, w tym dolara.
Zwróćmy uwagę, że amerykańska waluta nie ma wielu konkurentów. Pomijając wspomnianego jena i franka (przy określonym scenariuszu), trudno jest wskazać waluty, które fundamentalnie będą w stanie stanąć z nim do dłuższej potyczki i ją wygrać. Jeżeli to FED ma rację i ryzyka dla amerykańskiej gospodarki rzeczywiście pozostają nadal zbilansowane, to cykl podwyżek stóp procentowych może zakończyć się dopiero w 2020 r. (wskazania płynące z tzw. wykresu kropkowego bazującego na ankiecie wśród członków tego gremium). Taka skala i determinacja jest niemożliwa w przypadku innych banków centralnych. Z kolei, jeżeli w najbliższych miesiącach pojawią się nieoczekiwane wydarzenia zmieniające układ gospodarczy i FED zostanie zmuszony do zmiany swojego nastawienia, to trudno oczekiwać, aby inne banki centralne (np. EBC) nadal poważnie myślały o zaostrzeniu swojej polityki.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ