Od dołka w październiku złoto ma za sobą bardzo dobry czas, rosnąc o ponad 25 proc. Wielu wieszczy nową hossę królewskiego metalu, jednak by mogła ona stać się faktem, złoto najpierw musi definitywnie pokonać ATH na poziomie około 2050 USD/oz. Za rozpoczęciem hossy przemawia prawdopodobne zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, co sprawia, że rentowności obligacji, zwłaszcza tych o dłuższym terminie, powoli się osuwają. Słabnie dolar, który był głównym hamulcowym dla wzrostu cen kruszcu w 2022 r. Dodatkowym wsparciem jest wracający popyt na złote wyroby w Chinach po rozluźnieniu restrykcji covidowych oraz kontynuowane wzmożone zakupy banków centralnych.
Wzrostom złota nie pomaga sytuacja na wykresie, ponieważ metal już trzykrotnie próbował atakować nowe szczyty, na razie za każdym razem bezskutecznie. Hipotezy o wzrostach złota nie potwierdzają także napływy netto do funduszy ETF, które w I kwartale były ujemne. Również spekulacyjne pozycje długie netto kontraktów futures tzw. uczestników noncommercial od trzech lat są coraz niższe, co jest wyraźną dywergencją, podczas gdy złoto próbuje atakować historyczne szczyty.
Pocieszający jest fakt, że największe odpływy z ETF-ów mogliśmy obserwować w minionych dwóch latach, natomiast teraz jesteśmy blisko przełamania negatywnej tendencji.