Pomimo sporych wahań na kursie srebra w ciągu ostatnich trzech lat, to tak naprawdę średnia cena stoi w miejscu. Dopiero wybicie 30 dolarów dałoby wyraźny sygnał dla byków i oznaczałoby też początek hossy. Oczywiście ostatnie wzrosty są imponujące, ponieważ cena wzrosła z 18 do 25 dolarów za uncję, czyli o 39 proc., natomiast to wciąż jest ruch w zasięgu wyznaczonej wcześniej konsolidacji. Niewątpliwie jest kilka argumentów przemawiających za kontynuacją wzrostów na rynku srebra. Ostatnie tygodnie ponownie wskazują na możliwe braki metalu, ponieważ znacząco rosną premie powyżej spot na monetach. Amerykański orzeł, czyli jedna z najbardziej popularnych monet bulionowych na świecie, jest w tym momencie handlowany z premią 60 proc. (cena za uncję 40 dolarów, cena spot srebra 25 dolarów), podczas gdy jeszcze w styczniu było to 35 proc. Rosnące premie mogą wskazywać na podwyższony popyt, mniejszą produkcję lub problemy logistyczne wśród dostawców. Rynek srebra jest na tyle mały, że nawet niewielkie zmiany mają wpływ na cenę. Ponadto wciąż topnieją zapasy metalu na giełdzie towarowej COMEX, co tak naprawdę jest najważniejszą informacją. Wysokie premie na monetach zachęcają do korzystania z dostaw fizycznego metalu przy zakupie kontraktów terminowych.