W opinii byłego prezesa gazowego giganta ceny w kontrakcie jamalskim winny być odnoszone do giełdowych cen gazu, a nie do cen ropy naftowej. Jego zdaniem nie ma lepszego miejsca niż giełda, aby zrównoważyć popyt z podażą za pomocą ceny. – Mamy wówczas pewność, że proces kupna i sprzedaży jest transparenty, a dodatkowo handel giełdowy jest pod kontrolą regulatora. W Polsce jest nim KNF. W przypadku umów pozagiełdowych, np. bezpośrednio między dwoma partnerami, takiego nadzoru regulatora nie ma. Partnerzy handlowi mają wtedy ograniczoną wiedzę co do warunków umów zawieranych przez innych. Nie jest to więc proces transparenty. „Cenotwórcą" jest wówczas ten, kto jest silniejszy – mówi w rozmowie z „Parkietem" Piotr Woźniak.
Giełda czy ropa?
Wskazuje, że na giełdach mamy przekrój ofert i kupujący może je porównywać, zwłaszcza pod kątem ceny. – Odwracanie się od rynku to skrajnie etatystyczne pomysły. Rynek chroni przed monopolami – podkreśla.
Część obserwatorów rynków wskazuje, że obecnie indeksowanie do cen ropy jest bardziej opłacalne. Piotr Woźniak wyjaśnia, że nie do końca tak musi być, podaje przykład zza oceanu. – Cena gazu ziemnego w USA była w grudniu 2021 r. dziesięciokrotnie niższa w Europie, oczywiście porównując ceny giełdowe. Klienci za oceanem na platformie handlowej Henry Hub płacili za gaz 150 USD/toe (tona ekwiwalentu ropy). W tym czasie główna giełda gazu w Europie – holenderska TTF – odnotowała historyczny rekord ceny na poziomie prawie 1500 USD/toe. Wysokie ceny gazu w Europie są efektem polityki Gazpromu, cena ropy nie ma z tym nic wspólnego – podkreśla.
Dodaje, że cena ropy też jest zmienna. – Pamiętajmy, że nie da się przewidzieć czynników fundamentalnych, kształtujących popyt i podaż, ani zdarzeń losowych, np. awarii instalacji produkcji ropy czy gazu. Czynniki rynkowe są nieubłagane. Kiedy jest mała podaż, to mamy do czynienia z wysoką ceną. Jeśli mamy wysoką podaż, cena jest zawsze niższa – uważa nasz rozmówca.
Kto winien?
W kontekście wysokich cen gazu na rynku Woźniak podkreśla, że należy umieć dobrze wykorzystywać funkcje rynku na swoją korzyść. – Tak zrobił ostatnio Gazprom, obniżając podaż. Tak powinny były to zrobić firmy europejskie, gromadząc zapasy na okres dużego popytu, dla obniżenia popytu na import. Poziom zapasów w europejskich magazynach gazu jest najniższy od lat, a o niewystarczającym poziomie zatłoczeń wiemy co najmniej od wiosny 2021 r. W UE nie ma obowiązkowych zapasów gazu porównywalnych do zapasów obowiązkowych ropy kontrolowanych przez OECD. W Polsce takie przepisy obowiązują i są przestrzegane – podkreśla. Obowiązek obejmuje konieczność utrzymywania rezerw surowca na 30 dni zapotrzebowania.