Wyniki Lotosu nie zaskoczyły rynku, bo analitycy spodziewali się straty netto w III kwartale. Wyższe przychody też nie są niespodzianką, ponieważ po zakończeniu programu modernizacji rafinerii w Gdańsku w marcu tego roku grupa znacząco zwiększyła przerób ropy.
Zaszkodził słaby złoty
Osłabienie złotego wobec amerykańskiej waluty (ma w niej dług) spowodowało niekorzystne przeszacowanie wartości zadłużenia spółki. W efekcie na koniec września zobowiązania długoterminowe wyniosły ponad 7,07 mld zł, a więc były wyższe o ponad 2 mld zł niż pod koniec 2010 r. Natomiast zobowiązania krótkoterminowe miały wartość 5,43 mld zł i były wyższe o 25 mln zł.
Prezes Lotosu przekonywał wczoraj na konferencji prasowej, że wyniki są świetne, wskazując na wzrost przychodów po trzech kwartałach oraz zwyżkę zysku operacyjnego o 50 mln zł i zysku netto o 130?mln zł. – To nie jest najgorszy, ale kolejny lepszy od poprzedniego kwartał – mówił prezes Paweł Olechnowicz. – Ten kwartał nie jest dobrym okresem do rozsądnych analiz.
W ten sposób prezes odpierał zarzuty analityków, że III kwartał był jednym z najsłabszych w historii grupy. I dodał, że o wynik na koniec roku jest spokojny. – W prawidłowy sposób zarządzamy firmą, a te zmiany i wahania warunków makroekonomicznych nie wywołują takich konsekwencji, by spółka miała sobie nie poradzić z trudnościami – przekonywał.
Sytuacja się poprawi w IV kwartale
Na wynik za III kwartał poza przeszacowaniem wartości długu wpływ miała też niska opłacalność przerobu ropy w gdańskiej rafinerii. Z opublikowanych danych wynika, że marża rafineryjna spadła o niemal jedną piątą, czyli z każdej przerobionej baryłki Lotos uzyskiwał tylko 2,3 USD.