Za chwilę Barbórka. Politycy pewnie jak zwykle o tej porze roku przypomną sobie o górnikach, kopalniach i węglu. I znów będą ich zapewniać, jak bardzo są potrzebni i cenni. Nawet premier Donald Tusk, który w exposé zapowiedział utrzymanie przywilejów emerytalnych tylko dla tych pracujących bezpośrednio przy wydobyciu (już widzę, jak górnicze związki zawodowe się na to godzą).
Choć chyba jednak i tak mamy za sobą trzy lata, podczas których podejście do górnictwa węgla kamiennego zaczęło się powoli zmieniać. I nie mam na myśli unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego zmuszającego kraje członkowskie do redukcji emisji CO2 (węgiel kamienny emituje go najwięcej ze wszystkich paliw), ale raczej to, że coraz więcej spółek węglowych notowanych jest na warszawskim parkiecie, a po ich debiutach widać, że zainteresowanie inwestorów tą branżą jest. Obok obecnych już na GPW polskich Bogdanki i Jastrzębskiej Spółki Węglowej (obie w składzie indeksu WIG20) są też na warszawskim parkiecie kontrolowany przez czeskiego miliardera Zdenka Bakalę New World Resources oraz ukraińskie firmy Sadovaya Group i Coal Energy. W kolejce na parkiet czekają eksporter węgla Węglokoks, Katowicki Holding Węglowy i wreszcie największa branżowa spółka w UE – Kompania Węglowa. Uczestnicy naszego forum zastanawiali się nie czy, a kiedy zadebiutują one na giełdzie. Jeszcze kilka lat temu mówienie o ich notowaniach na GPW wywoływało u wielu tylko lekkie uśmiechy, zwłaszcza po odkładanych ciągle „na świętego dygdy", czyli nigdy, a przygotowywanych przecież debiutach KHW i JSW. Sama zresztą z niedowierzaniem patrzyłam w czerwcu na ok. 740-stronicowy prospekt Jastrzębia.
Z danych Międzynarodowej Agencji Energii wynika, że w 2035 r. to właśnie węgiel wyprzedzi ropę w światowym miksie energetycznym. Tyle że Unia nas za ten węgiel nie lubi. Trudno się dziwić, gdyż jesteśmy jego największym producentem we Wspólnocie i drugim po Rosji w całej Europie. W większości krajów Unii problem ten nie istnieje, więc KE woli redukować emisję CO2, niż zastanowić się, jak nowocześnie zagospodarować czarne złoto. Mamy do czynienia z czarnym PR, bo jak inaczej nazwać plany z energetycznej mapy drogowej do 2050 r., gdzie zakłada się wykorzystanie węgla w elektrowniach tylko przy użyciu niesprawdzonych jeszcze na masową skalę technologii CCS (wychwytywanie i podziemne składowanie dwutlenku węgla)?
Dobrze jednak, że polskie kopalnie nie składają broni, tylko planują nowoczesne inwestycje nawet w kontekście spowolnienia gospodarczego, by w czasie dobrej koniunktury móc z nich potem korzystać. Dobrze, że producenci maszyn górniczych, Kopex i Famur, myślą o współpracy za granicą, by promować polskie marki, a tym samym także polskie górnictwo.
Bo gdyby nie takie myślenie, należałoby już postawić krzyżyk na polskim węglu i pogrzebać temat. Pytanie tylko, gdzie znalazłaby się tak wielka trumna, w której można schować 4 mld ton węgla – bo tyle tego surowca mamy w sumie pod ziemią. Dla porównania – prawie tyle węgla kamiennego rocznie produkują Chiny, które są nie tylko jego największym producentem i konsumentem, ale teraz dodatkowo także jednym z głównych importerów.