– Polskie weto dla mapy drogowej 2050 w sprawie zwiększenia celów redukcji emisji CO2 oceniam bardzo dobrze. Szkoda tylko, że Polska była sama, bo to dało argument komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard, która uznała, że Polska przeszkadza innym – mówił podczas wtorkowego forum Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. – Ja nie miałbym nic przeciwko zmianom, gdyby godził się na nie cały świat, a nie tylko UE, która musi uwzględniać swoją specyfikę, w tym polską. Jeśli sama Europa przyjmie restrykcyjne ograniczenia, to po prostu część przemysłu przeniesie się do Chin czy Indii, a więc emisja CO2 będzie dalej, choć w innym miejscu, a na dodatek będzie wracać, bo przecież transport też jest jej źródłem – tłumaczył. Dodał, że przyjęty obecnie poziom redukcji emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020 jest krokiem właściwym, bo nie jest szkodliwy dla gospodarki. Zwłaszcza że UE nie stosuje ochrony rynku węgla kamiennego.
Przed importem nie uciekniemy
Raport Międzynarodowej Agencji Energii o światowym rynku węgla wskazuje, że światowe zapotrzebowanie na czarne złoto będzie rosło. Polskie spółki węglowe chcą sprostać wymaganiom rynku i wszystkie planują w ciągu kilku – kilkunastu lat zwiększenie produkcji węgla.
– Planujemy wzrost wydobycia z obecnych około 39 mln ton rocznie do ponad 40 mln ton w 2016 r. i 42–43 mln ton w latach 2018–2020 – powiedział Leszek Kloc, dyrektor pionu produkcji Kompanii Węglowej, największej firmy z branży w UE. – Mamy 15 kopalń, 23 złoża i 1,2 mld ton operatywnych zasobów węgla do wydobycia systemami ścianowymi. Ale tu ważny jest przede wszystkim efekt ekonomiczny. A potencjał, jaki w Polsce mamy, musimy dobrze wykorzystać. W 2011 r. ok. 10 proc. naszej produkcji trafiło na eksport, w tym roku będzie podobnie – dodał.
– Na świecie teraz szybciej rośnie podaż niż popyt, a to wymusza na polskich kopalniach nie tylko wzrost produkcji, ale i efektywności. Kopalnia to nie piekarnia, która łatwo może zmniejszyć czy zwiększyć produkcję. Nie można jednoznacznie określać wzrostu wydobycia, bo trzeba wiedzieć, ile paliwa się sprzeda – mówił Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. – A bardzo kosztowne inwestycje to mniejsza rentowność i droższy węgiel. W związku z tym, co dzieje się w Europie, węgiel stoi pod dużym znakiem zapytania, ale oczywiście wiele będzie też zależało od naszej determinacji – dodał.
Zdaniem Lecha Tora, wiceprezesa Bogdanki, ważnym celem jest zmniejszenie kosztów wydobycia przy jednoczesnym wzroście produkcji. – U nas docelowo na koniec 2014 r. ma to być 11,5 mln ton rocznie. Wtedy będziemy mieć ok. 15 proc. udziału w polskim rynku tego paliwa – mówił. Bogdanka rozbudowuje bowiem kopalnię o pole Stefanów, dzięki czemu podwojenie obecnej produkcji będzie możliwe. Zdaniem wiceszefa Bogdanki Polska musi mieć na uwadze bliskość Rosji, z której pochodzi najwięcej węgla importowanego. – Trzeba mieć na uwadze tani węgiel z odkrywek w Mongolii lub z USA i Kolumbii. Ale dziś mamy deficyt krajowego węgla, stąd ten rosnący import – mówił Tor. Według wiceprezesa Węglokoksu Wojciecha Stępnia także dlatego maleje eksport polskiego węgla, co odczuwa Węglokoks, główny eksporter polskiego czarnego złota.